Nie wolno zapominać o uczuciach

     Kilka lat temu zaangażowałam się uczuciowo w relację z mężczyzną. Poznaliśmy się, gdy pracowałam w szkole. Niby nic takiego, przecież to nie pierwszy mężczyzna, kolega. Tym razem było inaczej. Powoli kiełkowało zauroczenie, zajmował moje myśli dzień i noc, imponował swoją delikatnością, wrażliwością, poczuciem humoru. Obydwoje szukaliśmy okazji do spotkania, było nam ze sobą dobrze, a nawet lepiej! Okazywane gesty czułości, ciepłe słowa stawały się coraz „odważniejsze”. Mieliśmy świadomość, że nie możemy przekroczyć pewnej granicy, modliliśmy się za siebie i coraz bardziej tęskniliśmy. Czasem spotkania odbywały się bez słów, trwaliśmy wtuleni w siebie a w głowach kotłowały się najprzeróżniejsze myśli, chaos, skrajności. Ja powtarzałam słowa: Boże! Ratuj! Nie daję już rady! Nie mam siły! Szłam do kaplicy, by się wypłakać, by powiedzieć co czuję. Inaczej – nawet nie wiedziałam co czuję. Kolana bolały…, paznokcie wbijały się w klęcznik…, w sercu jęk… Towarzyszył mi spowiednik, któremu opowiedziałam o doświadczeniu. Dzięki Bogu był to mądry kapłan i dużo się modlił. Powtarzał: Módl się i czekaj. Moja modlitwa w tamtym czasie – czy można ją nazwać modlitwą? Nie były to formułki modlitw, wzniosłe słowa. To ból duszy. Dzięki temu przetrwałam. Zostałam skierowana na inną placówkę (nikt nie wiedział o tym romansie), powoli kontakty osłabły. Nie wiem, co mnie jeszcze czeka, ale pewne jest, że NAJPIĘKNIEJSZE I NAJTRUDNIEJSZE JESZCZE PRZEDE MNĄ.
     Bajka o Miłości
     Dawno, dawno temu na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy, takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma, a wszystkich razem łączyła miłość.
     Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili. Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu, miłość poprosiła o pomoc.
     Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
– Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
– Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie – odpowiedziało Bogactwo.
     Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
– Dumo, zabierz mnie ze sobą! – poprosiła Miłość.
– Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć… – odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
     Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
– Smutku, zabierz mnie ze sobą! – poprosiła Miłość.
– Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam – odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

[smartads]
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
     Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu…
Nagle Miłość usłyszała:
– Chodź! Zabiorę cię ze sobą! – powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
     Miłość bardzo chciała dowiedzieć się, kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
– Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?
– To był Czas – odpowiedziała Wiedza.
– Czas? – zdziwiła się Miłość. – Dlaczego Czas mi pomógł?
– Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość – odrzekła Wiedza.

Siostra Agnieszka

Dodaj komentarz