Nie chcę, żeby czuła się kiedyś zależna od innych i miała poczucie, że sama sobie nie poradzi. Chcę by rosła kreatywna, skuteczna, wytrwała, żeby dążyła do celu i nie zniechęcała się. Przecież jeśli będę robiła wszystko za nią, znajdowała rozwiązania, podsuwała pomysły, podnosiła, wysadzała, zdejmowała…, nie dam jej możliwości, by znalazła sposób i zrobiła to sama.
Jeśli przybiegnę z pomocą po pierwszej nieudanej próbie, nieproszona, albo niewłaściwie prośbom ulegnę, wyręczę – zaszkodzę podwójnie: zakomunikuję, że nie jest w stanie wymyślić innych sposobów oraz nauczę, że nie musi się wysilać, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi coś za nią. Wyrośnie okaleczona, z przekonaniem, że niczego nie umie i z roszczeniową postawą. Czas, kiedy musiałam ją wyręczać, dawno minął. Odkąd nie jest bezradnym noworodkiem, ma się rozwijać. Nie zrobi tego moimi rękami!
Jeśli będę robiła coś za nią (bo ja nie zniszczę, nie rozleję, nie poplamię, zrobię szybciej, lepiej i nie trzeba będzie po mnie poprawiać), nie będzie umiała tego zrobić. Jeśli stale będę wymyślać, co i jak ma robić, będzie się nudziła, gdy nagle przestanę, nie będzie potrafiła zorganizować sobie czasu. Tu nie chodzi o brak zainteresowania, a o stworzenie warunków do rozwoju, okazji do ćwiczeń fizycznych i umysłowych, o otwieranie furtki dla inwencji, pomysłowości, wniosków…
– Ale ona jest jeszcze taka… mała. Chyba jednak za mała – wtrąciłam zdziwiona.
– Dzieci nie są za małe! Oczywiście, trzeba się dostosować do wieku, ale tylko pod względem wymagań co do efektów. Dzieci mają niespotykany dar pojmowania najróżniejszych czynności jako zabawy. To dzięki temu uczą się szybciej i lepiej niż dorośli, w dodatku sprawia im to mnóstwo frajdy i radości. Nie powiem, że zawsze to proste, wymaga bowiem czasu, cierpliwości i sił. W ostatecznym rozrachunku, to chyba jednak niewielki nakład pracy. Daje mi pewność, że rośnie pewna siebie, świadoma swoich zalet i zdolności, tego że jeśli zechce – dokona wszystkiego i sprosta wszystkiemu.
– A jeśli nie umrzesz? – zapytałam przekornie.
[smartads]
– Jeśli nie umrę, zestarzeję się spokojnie, bez trosk i lęku o to, że do końca swych dni będę zajmować stanowisko służącej własnego dziecka, bo albo od małego przyzwyczajone do służenia, będzie tej służby wymagało, albo z obawy o krzywdę, jaką nienauczone mogłoby sobie wyrządzić, będzie o nią prosiło… Albo z obydwu tych powodów na raz. Będę dumna, że mnie nie potrzebuje by żyć i tworzyć swoją własną historię.
Jeśli przybiegnę z pomocą po pierwszej nieudanej próbie, nieproszona, albo niewłaściwie prośbom ulegnę, wyręczę – zaszkodzę podwójnie: zakomunikuję, że nie jest w stanie wymyślić innych sposobów oraz nauczę, że nie musi się wysilać, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi coś za nią. Wyrośnie okaleczona, z przekonaniem, że niczego nie umie i z roszczeniową postawą. Czas, kiedy musiałam ją wyręczać, dawno minął. Odkąd nie jest bezradnym noworodkiem, ma się rozwijać. Nie zrobi tego moimi rękami!
Jeśli będę robiła coś za nią (bo ja nie zniszczę, nie rozleję, nie poplamię, zrobię szybciej, lepiej i nie trzeba będzie po mnie poprawiać), nie będzie umiała tego zrobić. Jeśli stale będę wymyślać, co i jak ma robić, będzie się nudziła, gdy nagle przestanę, nie będzie potrafiła zorganizować sobie czasu. Tu nie chodzi o brak zainteresowania, a o stworzenie warunków do rozwoju, okazji do ćwiczeń fizycznych i umysłowych, o otwieranie furtki dla inwencji, pomysłowości, wniosków…
– Ale ona jest jeszcze taka… mała. Chyba jednak za mała – wtrąciłam zdziwiona.
– Dzieci nie są za małe! Oczywiście, trzeba się dostosować do wieku, ale tylko pod względem wymagań co do efektów. Dzieci mają niespotykany dar pojmowania najróżniejszych czynności jako zabawy. To dzięki temu uczą się szybciej i lepiej niż dorośli, w dodatku sprawia im to mnóstwo frajdy i radości. Nie powiem, że zawsze to proste, wymaga bowiem czasu, cierpliwości i sił. W ostatecznym rozrachunku, to chyba jednak niewielki nakład pracy. Daje mi pewność, że rośnie pewna siebie, świadoma swoich zalet i zdolności, tego że jeśli zechce – dokona wszystkiego i sprosta wszystkiemu.
– A jeśli nie umrzesz? – zapytałam przekornie.
[smartads]
– Jeśli nie umrę, zestarzeję się spokojnie, bez trosk i lęku o to, że do końca swych dni będę zajmować stanowisko służącej własnego dziecka, bo albo od małego przyzwyczajone do służenia, będzie tej służby wymagało, albo z obawy o krzywdę, jaką nienauczone mogłoby sobie wyrządzić, będzie o nią prosiło… Albo z obydwu tych powodów na raz. Będę dumna, że mnie nie potrzebuje by żyć i tworzyć swoją własną historię.
Szkoła doświadczenia kosztuje,
ale żadna inna nie potrafi
lepiej wykształcić człowieka.
[Benjamin Franklin]
ale żadna inna nie potrafi
lepiej wykształcić człowieka.
[Benjamin Franklin]
Katarzyna Perkowska
Strony: 1 2