Niedawno przeczytałam w „Zwierciadle” artykuł, który był rozprawą na temat tego, czego pragną kobiety. Po lekturze okraszonej różnymi emocjami – oburzeniem, złością, a później nawet poczuciem zagubienia i skołowania – doszłam do wniosku, że jako feministka, ale taka pragnąca kochać i być kochaną, muszę poruszyć ten temat tutaj, między nami kobietami. Zasiadłam więc dzisiejszej nocy z laptopem na kolanach i lampką wina dla kurażu, gotowa do obrony własnej osobistej seksualności.
W skrócie napiszę, że chodziło o to, że czymkolwiek kobiety nie kierowałyby się w sferze seksu, to i tak sprowadza się to do faktu, iż jedynym ich pragnieniem jest zaspokoić mężczyznę, jakby jego satysfakcja była gwarantem satysfakcji kobiety. Ależ się wkurzyłam, bo przecież to nieprawda. Jesteśmy istotami seksualnymi bez względu na to, czy jesteśmy w związku czy nie. Mamy swoje potrzeby, pragnienia i fantazje, które często są zamknięte w naszym wnętrzu, uwięzione w niskiej samoocenie i błędnym poczuciu, że musimy ukrywać naszą kobiecość żeby być szanowane i poważane przez otoczenie, a nawet przez własnych partnerów. Bo są tacy panowie, którzy marzą o kochance otwartej, świadomej własnych potrzeb, nawet lekko wyuzdanej i prowokującej, a we własnej żonie czy partnerce tych cech sobie nawet nie wyobrażają. Wiele z nas kiedyś, w dzieciństwie, schowało swoją dopiero co rozwijającą się kobiecość pod maską. Zakopałyśmy ją gdzieś głęboko w swoim wnętrzu i opatrzyłyśmy nalepką ‘ZAKAZ zaglądania, dotykania i czucia pod groźbą permanentnego wstydu’, który destrukcyjnie opanował naszą kiełkującą seksualność . Przywdziałyśmy maskę bycia porządną i czystą, włącznie z myślami i fantazjami, chociaż te czasami, gdy nikt nie widzi, wymykają się spod kontroli i malują piękne, gorące i soczyste obrazy pod powiekami.
O czym marzą kobiety? O tym, że są adorowane, uwodzone, obsypywane pocałunkami, dotykane, pieszczone, lizane, ssane, bezwstydne, spocone i zadowolone. Marzą też o tym, że pragną, patrzą w oczy, pieszczą, dotykają, całują bez wstydu, bez poczucia, że ktoś może je oceniać, ale z poczuciem, że wszystko co robią, jest naturalne i prawdziwe. Pragnienie owo płynie głęboko z ich wnętrza, jest w pełni akceptowane przez partnera. Jak stać się taką właśnie kobietą? Jak poczuć wolność i spełnienie? Myślę, że trzeba zacząć od najważniejszego – budującego solidny fundament kontaktu z samą sobą, bo tak naprawdę nie chodzi o to, że ktoś nas ocenia czy krytykuje, ale o to, że same siebie nie lubimy, nie akceptujemy , same jesteśmy dla siebie najsurowszymi krytykami. Robimy sobie krzywdę i pozbawiamy się poczucia spełnienia i realizacji tych wszystkich marzeń i fantazji.
Jeżeli mogę, to chciałabym Was, Moje Drogie, zaprosić do takiej wędrówki drogą poznania swojej seksualności. Chciałabym abyśmy powoli i spokojnie poznały same siebie, swoje pragnienia, możliwości i granice. Do tego nie potrzebujemy mężczyzn, o nich będziemy rozprawiać kiedy indziej.
Zacznijmy od najbardziej podstawowej wiedzy na temat swojej waginy, samego centrum i źródła naszej tylko rozkoszy. Będę używać nazwy Wagina, ponieważ uważam, iż jest to najładniejsza neutralna nazwa dla tego organu. Pochwa brzmi bardzo zimno i tak anatomicznie, a srom już w ogóle mnie paraliżuje. Muszelki, perełki, cipki , pierożki itp. Zostawmy dla naszych panów , niech nam słodzą.
W skrócie napiszę, że chodziło o to, że czymkolwiek kobiety nie kierowałyby się w sferze seksu, to i tak sprowadza się to do faktu, iż jedynym ich pragnieniem jest zaspokoić mężczyznę, jakby jego satysfakcja była gwarantem satysfakcji kobiety. Ależ się wkurzyłam, bo przecież to nieprawda. Jesteśmy istotami seksualnymi bez względu na to, czy jesteśmy w związku czy nie. Mamy swoje potrzeby, pragnienia i fantazje, które często są zamknięte w naszym wnętrzu, uwięzione w niskiej samoocenie i błędnym poczuciu, że musimy ukrywać naszą kobiecość żeby być szanowane i poważane przez otoczenie, a nawet przez własnych partnerów. Bo są tacy panowie, którzy marzą o kochance otwartej, świadomej własnych potrzeb, nawet lekko wyuzdanej i prowokującej, a we własnej żonie czy partnerce tych cech sobie nawet nie wyobrażają. Wiele z nas kiedyś, w dzieciństwie, schowało swoją dopiero co rozwijającą się kobiecość pod maską. Zakopałyśmy ją gdzieś głęboko w swoim wnętrzu i opatrzyłyśmy nalepką ‘ZAKAZ zaglądania, dotykania i czucia pod groźbą permanentnego wstydu’, który destrukcyjnie opanował naszą kiełkującą seksualność . Przywdziałyśmy maskę bycia porządną i czystą, włącznie z myślami i fantazjami, chociaż te czasami, gdy nikt nie widzi, wymykają się spod kontroli i malują piękne, gorące i soczyste obrazy pod powiekami.
O czym marzą kobiety? O tym, że są adorowane, uwodzone, obsypywane pocałunkami, dotykane, pieszczone, lizane, ssane, bezwstydne, spocone i zadowolone. Marzą też o tym, że pragną, patrzą w oczy, pieszczą, dotykają, całują bez wstydu, bez poczucia, że ktoś może je oceniać, ale z poczuciem, że wszystko co robią, jest naturalne i prawdziwe. Pragnienie owo płynie głęboko z ich wnętrza, jest w pełni akceptowane przez partnera. Jak stać się taką właśnie kobietą? Jak poczuć wolność i spełnienie? Myślę, że trzeba zacząć od najważniejszego – budującego solidny fundament kontaktu z samą sobą, bo tak naprawdę nie chodzi o to, że ktoś nas ocenia czy krytykuje, ale o to, że same siebie nie lubimy, nie akceptujemy , same jesteśmy dla siebie najsurowszymi krytykami. Robimy sobie krzywdę i pozbawiamy się poczucia spełnienia i realizacji tych wszystkich marzeń i fantazji.
Jeżeli mogę, to chciałabym Was, Moje Drogie, zaprosić do takiej wędrówki drogą poznania swojej seksualności. Chciałabym abyśmy powoli i spokojnie poznały same siebie, swoje pragnienia, możliwości i granice. Do tego nie potrzebujemy mężczyzn, o nich będziemy rozprawiać kiedy indziej.
Zacznijmy od najbardziej podstawowej wiedzy na temat swojej waginy, samego centrum i źródła naszej tylko rozkoszy. Będę używać nazwy Wagina, ponieważ uważam, iż jest to najładniejsza neutralna nazwa dla tego organu. Pochwa brzmi bardzo zimno i tak anatomicznie, a srom już w ogóle mnie paraliżuje. Muszelki, perełki, cipki , pierożki itp. Zostawmy dla naszych panów , niech nam słodzą.