Poród. Krwawa historia

     Kiedyś była to tajemnica poliszynela. Kobietę rodzącą skazywano na urodzenie w samotności bądź w asyście akuszerki. Mężczyźni nie mieli wstępu do tej intymnej sfery życia. Wszystko odbywało się w ogromnej nieświadomości kobiet. Te musiały przyjmować rzeczywistość taką, jaka była. I nie rozpaczały. I nie rozpamiętywały porodów, jakie by one nie były. Cicho sza.
     Dzisiaj mamy przysłowiową kawę na ławę, okraszoną nieraz gęstą śmietanką. Dzisiaj wchodzimy na salę porodową i możemy obejrzeć rodzącą w bólach. Możemy spojrzeć na poród w Internecie. Możemy poczytać o etapach porodu, komplikacjach, możliwościach medycyny w tej dziedzinie. Możemy czytać krwawe historie i słuchać jeszcze bardziej krwawych. Czasem mamy wrażenie, że każdej kobiecie zaglądamy w krocze – tak nas karmią tymi historiami narodzin.
     I chciałoby się rzec: „Dobrze. Niech wreszcie cierpienie kobiet ujrzy światło dzienne”. Ale niech ta relacja nie mija się z prawdą.

Ta chwila przypomina rytuał
przejścia, bo żegnamy się z poprzednim
życiem i wkraczamy w zupełnie nowy świat,
w którym musimy zaprowadzić porządek.
Poród to nie tylko fizykalne doświadczenie,
a cały szereg zmian, od których
nie ma już odwrotu.

     Każda ciężarna zastanawia się, jak to będzie i nieraz podpytuje inne kobiety. Większość przyszłych matek jest szalenie ciekawa, co je czeka na sali porodowej. Mniejszość – nie chce nawet o tym słyszeć. A „życzliwe” panie żadnej niewieście nie przepuszczą i bezlitośnie dzielą się mrożącą krew w żyłach historią. I tu zaczyna się problem. Bo poród, wiadomo, do łatwych zadań nie należy, a przez zasłyszane opowieści wydaje się być wręcz niemożliwy. A przyszła matka, najczęściej pełna nadziei i pozytywnych emocji, dostaje kubeł zimnej wody na głowę. Może nawet nie zimnej a lodowatej. Kubeł nie tyle mający ją wyrwać z błędnego wyobrażenia o porodzie, co właśnie zasiać paniczny strach i poczucie bezsilności wobec tego, co ma nadejść.
     Ciężarna nie ma wsparcia od innych matek. Wszystkie usilnie próbują ją przekonać, że powinna się cieszyć na pierwszy swój poród, bo nie wie, co ją czeka. Takie słowa otuchy nie dodają, a zasiewają w sercu jedynie ziarenko przerażenia, które kiełkuje przez kolejne miesiące. Panie, które już urodziły, tworzą krąg wtajemniczenia. Ściśle strzegą dostępu do prawdziwych informacji o porodzie, a wybierają jedynie te najbardziej przerażające. Biedna, nieświadoma przyszła matka, dostaje na tacy wstrząsające wiadomości: już wie, że będą targać nią bezlitosne skurcze, że będzie krzyczeć wniebogłosy i że będzie chciała umrzeć. Matki nie omieszkały poinformować jej, jak bardzo znienawidzi za to swojego męża i będzie przeklinać na czym świat stoi. Wszystkie próbują wmówić tej nieświadomej kobiecie, że doświadczy dzikiego, zwierzęcego bólu, który ją doprowadzi do obłędu, wykończy i upokorzy. I że poród to dopiero początek, bo potem to „sama zobaczy”, jakie trudy przyjdzie jej znosić. I każda ma swoją wersję, swoją jedyną, najtrudniejszą historię, rodem z najgorszego koszmaru.

[smartads]
     Ta młoda kobieta przy nadziei, zamiast relaksować się przed rozwiązaniem, żyje w napięciu. Wyobraża sobie własny poród i zastanawia się, jak wytrzyma. Czy da radę? Czy nie zemdleje z bólu? Czy w ogóle przeżyje? Nie może odegnać myśli od traumatycznych przeżyć jakie mają ją czekać. Gorzej – całe otoczenie przypomina jej o tym fakcie. Otoczenie kobiet, które kiwają głowami i przewracają oczami, kiedy zbliża się godzina zero, które co rusz wypowiadają słowa: „oj biedna ty, biedna…”, które niby współczują, ale za moment przypominają, jak to u nich było.

Dodaj komentarz