Jej zielone oczy – odc. 6

– Kocha – uśmiechnęłam się – chyba nawet bardzo. Niby jesteśmy razem. W sensie emocjonalnym jest związek dusz. W sensie faktycznym nie za bardzo możemy być. Rzadko się widujemy. Okoliczności nie sprzyjają.
– Dzielą was tysiące kilometrów? A może jest agentem FBI? Nie, pewnie jest żonaty!
     Fantastycznie! Muszę dzielić się czymś najbardziej osobistym z kimś, z kim nie mam ochoty się tym dzielić. Toż to szantaż jest. W zasadzie nie miałam ochoty mówić o tym, żeby nie wyjść w oczach Natalii na jeszcze bardziej socjopatyczną . I tak miała o mnie niezbyt przyjemne zdanie. Chociaż mój brak sumienia raczej jej nie przeszkadzał. Ale po co się pogrążać? Po co wywlekać przed nią moje najskrytsze ja? Moje ja kryje się nawet przede mną. Wyłazi ciemną nocą i straszy w gęstwie mroku. Dlatego zawsze śpię przy włączonym telewizorze. Chcę mieć wrażenie, że nie jestem sama. Za każdym razem, gdy się budzę w nocy, coś tam brzęczy, choćby i TV Market. Skłonna jestem nawet kota poić kawą, żeby w nocy szarżował i nie pozwolił zaistnieć ciszy. Cisza jest trudna do zniesienia. Jest trudna do okiełznania.
– Jest mi coraz trudniej. Zawsze lubiłam swoje życie, to że mieszkam sama, to że jestem wolna. Nikomu nie musiałam się anonsować, kiedy wracam, kiedy wychodzę. Posiadanie choćby współlokatora zobowiązuje do określonych zachowań. Lubiłam samotność. Może nadal lubię. Ale samotność mnie już nie lubi. Lubi mnie za to gnębić. Zwłaszcza tuż po tym, jak on wychodzi. Wtedy aż piszczy mi w uszach. I czuję tę samość tak dotkliwie, jakby mnie zgniatała wielka, mechaniczna prasa. Nie wiem, jak temu zaradzić. Nie wiem nawet, w którą stronę działać. Boję się tak intensywnych relacji. Zawsze przed nimi uciekałam. A tu zonk.
– Co z nim zatem nie tak? – Natalia nie dawała za wygraną.
– Dlaczego uważasz, że coś z nim nie tak? – oburzyłam się.
– Dlaczego nie miziałaś się z nim o poranku, tylko wydzwaniałaś do mnie? Dlaczego przeżywasz tę samotność? Dlaczego musi wychodzić? Dlaczego nie zostaje? No do cholery, coś z nim widać jest nie tak!
– To skomplikowane. Z nim osobiście jest wszystko w jak najlepszym porządku. To najlepszy człowiek, jakiego spotkałam w życiu. Problem leży poza nim.
Ryczeć mi się chciało. Nigdy nie mówiłam o nim na głos. Nie słyszałam tej opowieści. Gdy się o czymś głośno mówi, wraca ze zdwojoną siłą. I ja niby miałabym teraz wyjechać z przyczynami i przeszkodami? Miałabym je nazwać i powiedzieć głośno, dlaczego nie jesteśmy razem? A potem miałabym spojrzeć sobie ze spokojem w oczy w lustrze?
– Nie mam siły, Natalia, żeby o tym mówić. Wybacz. To nie jest przeszłość, do której zdążyłabym nabrać dystansu. To coś, z czym walczę. Teraz. Nie zmuszaj mnie…
– OK, OK, nie jestem przecież potworem – ustąpiła. – Myślałam, że może dasz się podpuścić i puścisz farbę.
– Może innym razem. Póki co to ponad moje siły. Opowiedz o guzku i nie dąsaj się.
– Ech… Urzekła mnie twoja historia. – Natalia uśmiechnęła się porozumiewawczo i zebrała w sobie siłę do dalszej opowieści. Choć widać było, że i jej nie jest łatwo.

[smartads]

***


     Gdy wrócili, Natalia poszła nad jezioro bić się z myślami. W kółko analizowała wizytę u lekarza, każde jego słowo, każdą minę, każdy gest. Miała tendencję do bagatelizowania swojego zdrowia, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły jej, że tym razem nie powinna bagatelizować. Jednak bała się poznać prawdę.
Krzysztof poszedł na chwilę do baru, ale zaraz dołączył do Natalii. Był zniecierpliwiony.
– Idź spakować co ci potrzeba i jedziemy z powrotem – dyrygował.
– Boję się – wyszeptała.
Przytulił ją mocno. Też się bał. Bardziej niż powinien. Bał się dopytywać, czy lekarz powiedział coś ważnego. Ale wiedział z doświadczenia, że nie ma miejsca na wątpliwości i nie ma czasu na zbędne łzy.
– Pojedziemy, zostaniesz dzień czy dwa i wszystko stanie się jasne. Będzie dobrze, zobaczysz.
Pocałował ją w czoło i zaprowadził do pokoju, żeby się w końcu spakowała.
– Poczekajmy do wieczora – prosiła cicho – badania i tak będą dopiero od rana. Nie ma sensu, żebym leżała tam bezczynnie pół dnia.

Dodaj komentarz