-
Ale była zabawa! Film mi się urwał…
Wyluzuj, baw się na całego!
Czym się przejmujesz? Odpuść, zabaw się!
Takie i im podobne teksty nie kojarzą się nam z odpowiedzialnością. Raczej z beztroską młodzieżą niż z matkami i ojcami rodzin. Do odpowiedzialnych rodziców pasuje raczej podejście wyrażane takimi stwierdzeniami:
-
Muszę uważać i zapobiegać niebezpieczeństwom.
W życiu trzeba się dobrze zabezpieczyć.
Muszę zawsze zachować kontrolę.
Nie mogę dać się ponieść uczuciom, muszę być odpowiedzialna/y.
I rzadko zauważamy,
że czym innym jest
stać na brzegu rzeki
i obserwować jej nurt,
a czym innym jest płynąć
z tym nurtem.
Nie zgadzam się z takim podejściem – ono jest przyczyną wielu życiowych klęsk!
Jakieś dwadzieścia pięć czy trzydzieści lat temu uczestniczyłem w rekolekcjach prowadzonych przez legendarnego księdza Tadeusza Fedorowicza, wieloletniego duszpasterza Zakładu dla Ociemniałych w Laskach. Ja miałem lat kilkanaście, a przed nami siedział niemal osiemdziesięcioletni, znany w środowisku i poważany przez wszystkich ksiądz. Człowiek sędziwy, doświadczony, o wielkich dokonaniach. Duchowy przewodnik wielu ciężko przez los doświadczonych dzieci i młodzieży. Każdy spodziewa się po tym opisie człowieka surowego, poważnego czy wręcz ponurego. Jeżeli dodamy, że w młodości, zanim wstąpił do seminarium, ukończył studia prawnicze, a później służył w dywizjonie artylerii konnej, to jego wizerunek staje się jeszcze bardziej spiżowy.
Jaka była zatem myśl przewodnia rekolekcji prowadzonych przez tego surowego i zaawansowanego w latach duszpasterza? ŻYJ PEŁNIĄ ŻYCIA!
I opisywał to może nieco nadmiernie realistycznie: Wyobraź sobie, że siedzisz okrakiem na Pershingu, pędzącym tuż nad ziemią, omijającym przeszkody z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę i krzyczysz „pełnia życia!” Tak trzeba żyć.
Pewnie zastanawiacie się, drodzy czytelnicy, co mają przemyślenia jakiegoś starego księdza do Skarbu Matki.
Otóż chciałbym postawić tutaj hipotezę, że bardzo częstą przyczyną kłopotów w związkach międzyludzkich, a w szczególności damsko-męskich, jest brak zaangażowania. Ciągłe oglądanie się do tyłu, zabezpieczanie, wchodzenie jedną nogą, uważanie. Żeby się nie dać oszukać, żeby nas nie wykorzystano, żeby nie wystawili nas do wiatru… W końcu nie można być frajerem!
I rzadko zauważamy, że czym innym jest stać na brzegu rzeki i obserwować jej nurt, a czym innym jest płynąć z tym nurtem. I tak wszystko robimy na pół gwizdka, trochę na próbę, bez zaangażowania. A wychodzi nam bez wiary, bez chęci, bez starania.
Kiedy pewien młody człowiek przed drugą wojną światową wybierał się do szkoły lotniczej w Dęblinie, jego babcia przekazywała mu dobre rady. Między innymi zalecała – Lataj nisko i powoli. A dziadek dorzucił – I uważaj na druty. Jakże łatwo nam stosować się do rady tej babci w naszym życiu. A ile moglibyśmy zyskać, gdybyśmy się zaangażowali? Dali z siebie więcej? Żyli pełnią życia?