Robisz to źle…

Inne zastosowania dla fotelika samochodowego.
     Fotelik za to jest bardzo popularny na spacerkach. Odkąd na rynek weszły wózki wielofunkcyjne, którym można zdjąć gondolę a zamontować w to miejsce fotelik samochodowy, na spacerach zaroiło się od dzieci, którym rodzice fundują piesze przejażdżki samochodowe. Tylko czy te foteliki nazywają się spacerowe? A że fotelik samochodowy dla najmłodszych ma również mylącą nazwę „kołyska”, używany jest również jako… kołyska. Bo na co komu łóżeczko, skoro jest kołyska?
Sauna.
     Dziecko trzeba dobrze ubierać, wiadomo. Lepiej, żeby nie zmarzło. Musi mieć dobry, bawełniany kaftanik albo body, śpioszki, bluzeczkę, sweterek, skarpetki, czapeczkę. A mama? Mama ma krótki rękaw, wszak ciepło jest. To się potocznie nazywa przegrzewanie.


Przekraczanie granic.
     Bulwersuje mnie proceder pomagania dziecku w robieniu kupy za pomocą termometru lądującego w jego pupie. Rodzice nie traktują dziecka jak człowieka, dlatego z ogromną łatwością przychodzi im przekraczanie jego granic intymności. A co na to medycyna? Zabawa z termometrem zaczyna się najczęściej około 1 – 2 miesiąca życia dziecka. Dziecko płacze, robi się czerwone, widać, że chce zrobić kupę i nie może. Wtedy rodzic ochoczo zabiera się za pomaganie… z użyciem termometru. Maluch robi kupę, rodzic zadowolony, że pomógł. Czy pojawi się choć cień refleksji, gdy tym sposobem dziecko wydali całkiem miękką kupę, która nijak na zatwardzenie nie wygląda? Ależ skąd. Zatem garść faktów. Istnieje taka przypadłość, która zwie się dyschezją niemowlęcą. Jest to zaburzenie czynnościowe występujące u niemowląt poniżej 6 miesiąca życia. Zaburzenie to polega na tym, że dziecko czuje potrzebę defekacji, próbuje robić kupę, ale parcie nie współpracuje ze zwieraczami odbytu. Maluch uczy się radzić sobie z tym, jego układ pokarmowy powoli dojrzewa, mięśnie brzucha się wzmacniają. Ale rodzic bezrefleksyjnie wyręcza dziecko nawet w oddawaniu stolca. Systematycznie. Otóż, drogi rodzicu, myśl najpierw o przyczynach problemów, potem o skutkach. I zastanawiaj się częściej, czy Twoja interwencja jest rzeczywiście konieczna.

[smartads]
Ziarnko do ziarnka.
     Maluchy często gorączkują. Przyczyny są różne. A to infekcje wirusowe, a to zakażenia bakteryjne, a to ząbkowanie. Wtedy w ruch idą środki przeciwgorączkowe. Wszystko pięknie, gdy pierwsza dawka skutecznie i szybko zadziała. Sytuacja się komplikuje, gdy poprawy nie widać, a dziecko na dodatek marudzi. Pierwsze, co przychodzi rodzicowi do głowy, to że lek nie działa! Trzeba podać jeszcze raz. To nic, że lek jeszcze nie zaczął działać, że różne środki mają różny czas wchłaniania i bardzo wiele zależy od tego, którędy i w jakiej formie ten lek trafił do organizmu. Doustnie wchłania się szybciej, doodbytniczo wolniej. Bez posiłku szybciej, z posiłkiem wolniej. W syropie szybciej, w tabletce wolniej. Jest jeszcze opcja, że lek działa, ale krótko. Rodzice szybko sięgają po kolejną dawkę. Niniejszym przypominam, że środki przeciwgorączkowe czy przeciwbólowe też można przedawkować. Rozwagi!
Nikomu nie ufaj, nawet własnemu dziecku.
     Rodzice przejawiają również zbyt dużą ufność w stosunku do dziecka. Nakarmią takiego berbecia i siuuu robić mu samolot pod sufitem. Dziecko fruwa uradowane, patrzy na rodzica z góry. Rodzic ufa dziecku i jego zwieraczom żołądka. Patrzy na dziecko z dołu, radując się jego radością. Często też na pawia lecącego nieuchronnie, zgodnie z zasadami grawitacji w kierunku ziemi. Ten sam problem pojawia się często podczas zmiany pieluchy. Szczególnie często spotykany u małych niemowląt. Rodzic malca rozpakowuje z pieluchy, bawi się z nim, łaskocze, podgryza piętki. Niespiesznie wyciera rozpakowaną pupę, smaruje pieczołowicie kremami ochronnymi. I jak się dziecko odwdzięcza? W najlepszym razie znienackowym sikiem zaznaczającym się parabolą na sąsiadującej ścianie lub przewijającym rodzicu. W gorszym razie… poleci dwójka.

Elżbieta Haque

Dodaj komentarz