Tolerancyjny NACZELNIK

     Dziecko patrzy na siebie oczami rodziców. Rodzicielska akceptacja buduje dziecięcą pewność siebie. Kiedy rodzic wykazuje cierpliwą akceptację dla fanaberii dziecka, dziecko uczy się, że bez względu na swoje dziwactwa jest wartościowym człowiekiem i nie musi się niczego wstydzić. Jeśli zaś dziecko chce zjeść kanapkę z baleronem i szynką i słyszy „tak się nie je”, ale rodzic nie umie klarownie wyjaśnić dlaczego, malec dostaje sygnał, że są pewne kanony, których łamać nie wypada, że to dziwaczne, że to inne, że to be. Jeśli rodzic stara się na każdym kroku, by dziecko nie odstawało od reszty i kupuje mu zabawki, jakie mają wszyscy, bo… takie mają wszyscy, jeśli nie pozwala dziecku na posiadanie swojego hobby, bo inni mają… inne, to dziecko dowiaduje się na starcie, że nie wolno odstawać, a każdy element odróżniający je od ogółu to punkty ujemne w konkursie popularności. Już wie, że nie warto się wyróżniać, nie warto być oryginalnym, a jeśli przypadkiem cechuje je coś, co je odróżnia, powinno to skrzętnie ukrywać, żeby się nie wydało, bo przyjdzie mu się wstydzić.


     Jaki człowiek wyrośnie z dziecka przekonanego, że inność jest fuj? Człowiek skrępowany tak zwaną normą. Człowiek, który nie ma odwagi być sobą, podążać za swoimi pasjami i marzeniami, który próbuje iść z prądem, żeby się nie wyróżniać. Ma problemy z wyrażaniem swoich poglądów i komunikowaniem potrzeb. I nawet jeśli w bezpośrednim przekazie od rodziców będzie otrzymywać peany na temat tolerancji, że trzeba szanować inność i akceptować najbardziej kontrowersyjne wybory innych, to najwyżej dojdzie do wniosku, że inni mogą być inni, a on nie. Kiedy rodzice cały czas podejmują wymijające decyzje, podporządkowane nieśmiertelnemu hasłu „bo co ludzie powiedzą?”, dziecko chłonie taką postawę i swój gust podporządkowuje masie, tłumi swoją indywidualność, od początku kierując się lękiem przed piętnem inności.

[smartads]
     Tolerancyjny i otwarty rodzic nie ma trudnego zadania, gdy jego dziecko jest małe i jego kontrowersyjne wybory krążą w obrębie zabawek, koloru ciuchów, ewentualnie fryzury. Przestaje być zabawowo, gdy dziecko wyłazi z torby mamy kangurzycy i zaczyna przez życie iść na własnych nogach, samo decydować o tym, z kim się przyjaźni, jakiej muzyki słucha, jaką wyznaje filozofię życiową. Co jeśli nie spodobają ci się jego wybory? Co jeśli kolega dziecka wyda ci się małoletnim manipulantem? Kategorycznie zabronisz spotkań, czy z bólem serca pozwolisz się sparzyć, by potem być rozumiejącym wsparciem ocierającym łzy? Jak zniesiesz ból serca, kiedy dziecko nie będzie podzielać twojej miłości do jakiegoś boga lub wręcz przeciwnie – pokocha jakiegoś boga znienawidzonego przez ciebie?
     Dobrze byłoby, gdyby takie pytania zaprzątały twoją głowę już teraz, a nie dopiero wtedy, gdy stanie się jasne, że dziecko jest wyzwaniem dla twojej tolerancji. Miło byłoby, gdyby nie okazała się ona bańką mydlaną, która pęka niczym złudzenie w starciu z kłującą obawą o dalsze losy twej pociechy. W tej chwili podkreślasz, że każdy człowiek ma prawo do popełniania błędów i uczenia się na nich, że cudze błędy są słabą nauką, nie motywują do wyciągania wniosków. Czy pozwolisz swemu maleństwu potykać się, przewracać i podnosić, dokonywać innych wyborów, odmiennych od twoich życzeń i wyobrażeń?
     Tak! Oddaj światu człowieka, który idzie przez życie pewnym krokiem, który lubi siebie i lubi być sobą, nie ugina się pod presją otoczenia. Co to oznacza? Młody człowiek, który zna swoją wartość, nie ma potrzeby postępować jak inni, nie boi się wykluczenia – to młody człowiek, który odmówi, kiedy uzna, że koledzy czy koleżanki proponują coś złego i ryzykownego, nie potrzebuje się dowartościowywać szemranym towarzystwem i puszczaniem się z bezkarkami, na którego nie działa „ze mną się nie napijesz?” I może taki młody człowiek nieraz zalezie ci za skórę, bo nie będzie chciał założyć spodni w kant tudzież plisowanej spódniczki nawet pod groźbą dożywotniego szlabanu, ale będziesz mieć pewność, że komuś innemu też w razie potrzeby będzie w stanie odmówić.

Elżbieta Haque
Fot. Kamila Zielińska

Dodaj komentarz