Popołudniami sporo spacerujemy, albo śmigamy na rowerach. Choć paradoksalnie ścieżką rowerową trudno przejechać rowerem, gdyż chodzą nią tłumy pieszych z dziećmi, wózkami, psami i co tam jeszcze kto ma. Lokalnie jeżdżą gokarty, dziwne pojazdy leżące, stojące i pełzające. Bez dzwonka, albo donośnego „Uwaga!” nie da rady. Niemniej za sukces należy uznać fakt, że Kluska przeprosiła się z fotelikiem rowerowym, a nawet – można powiedzieć – nawiązali pewną specyficzną nić sympatii.
„Jedno wielkie wpie…lanie.” Takie oto zdanie wypowiedział z pewnym obrzydzeniem i pogardą jakiś wydziergany jak brudnopis jegomość, próbując przebić się przez tłum smęcący się błędnie po wąziutkim chodniku. Rzeczywiście, jak się przyjrzałam, tłum pożerał lody, gofry, zapiekanki smakowe, kebaby, gotowane kukurydze. I tak mnie filozoficzny nastrój naszedł. On miał rację, jakie to głębokie i wielowymiarowe było, co ten facet powiedział.
[smartads]
W miarę upływu naszego pobytu zaczynam się męczyć. Wszędzie dziki tłum z błędnym wzrokiem goniący za czymś: plaża, żarcie, picie, lody, gofry, duperele, słońce. Za miejscem na plaży… Fenomen parawanów. Czy gdzieś jeszcze na świecie ludzie używają parawanów? Nie wiem, za wiele nie podróżuję po świecie. Jak wspominałam jestem lokalną patriotką. Nie rozumiem tej potrzeby odgradzania się, tworzenia własnych przestrzeni, dzielenia terenu. Pierwotnie parawany miały nas chyba chronić przed wiatrem. Bo nad Bałtykiem jak wiadomo powiać lubi i potrafi lodowatą bryzą. Niemniej brak wiatru zupełnie nie przeszkadza tworzeniu skomplikowanych labiryntów z kolorowych szmat. Trudno dojść do wody. Jedne łączą się z drugimi i przechodzą w trzecie. Zadziwiające zjawisko. Osobiście nie użyłam w tym roku ani razu. Wystarczy mi targania leżaków dwóch, namiotu (zabrałam tylko raz, okazał się bezużyteczny), ogromnej siaty plastikowych zabawek do piachu, ręczników, ubrań na zmianę, kanapek, picia. Nie wiem po co jeszcze parawan. Ba! Niektórzy mają specjalne gumowe młotki do instalacji zasieków. Niektórzy tworzą ogromne powierzchnie i dzielą je w środku na mniejsze, chyba takie substytuty nadmorskich apartamentów, albo willi z dostępem do wody. My się nie odgradzamy ku rozpaczy współplażowiczów. Jeszcze jedna obserwacja – puszki z piwem. Można śmiało powiedzieć, że zaraz obok parawanu (bo parawan mają wszyscy, a puszki tylko 89%) to podstawowy atrybut plażowicza. Przerażające.
„Jedno wielkie wpie…lanie.” Takie oto zdanie wypowiedział z pewnym obrzydzeniem i pogardą jakiś wydziergany jak brudnopis jegomość, próbując przebić się przez tłum smęcący się błędnie po wąziutkim chodniku. Rzeczywiście, jak się przyjrzałam, tłum pożerał lody, gofry, zapiekanki smakowe, kebaby, gotowane kukurydze. I tak mnie filozoficzny nastrój naszedł. On miał rację, jakie to głębokie i wielowymiarowe było, co ten facet powiedział.
[smartads]
W miarę upływu naszego pobytu zaczynam się męczyć. Wszędzie dziki tłum z błędnym wzrokiem goniący za czymś: plaża, żarcie, picie, lody, gofry, duperele, słońce. Za miejscem na plaży… Fenomen parawanów. Czy gdzieś jeszcze na świecie ludzie używają parawanów? Nie wiem, za wiele nie podróżuję po świecie. Jak wspominałam jestem lokalną patriotką. Nie rozumiem tej potrzeby odgradzania się, tworzenia własnych przestrzeni, dzielenia terenu. Pierwotnie parawany miały nas chyba chronić przed wiatrem. Bo nad Bałtykiem jak wiadomo powiać lubi i potrafi lodowatą bryzą. Niemniej brak wiatru zupełnie nie przeszkadza tworzeniu skomplikowanych labiryntów z kolorowych szmat. Trudno dojść do wody. Jedne łączą się z drugimi i przechodzą w trzecie. Zadziwiające zjawisko. Osobiście nie użyłam w tym roku ani razu. Wystarczy mi targania leżaków dwóch, namiotu (zabrałam tylko raz, okazał się bezużyteczny), ogromnej siaty plastikowych zabawek do piachu, ręczników, ubrań na zmianę, kanapek, picia. Nie wiem po co jeszcze parawan. Ba! Niektórzy mają specjalne gumowe młotki do instalacji zasieków. Niektórzy tworzą ogromne powierzchnie i dzielą je w środku na mniejsze, chyba takie substytuty nadmorskich apartamentów, albo willi z dostępem do wody. My się nie odgradzamy ku rozpaczy współplażowiczów. Jeszcze jedna obserwacja – puszki z piwem. Można śmiało powiedzieć, że zaraz obok parawanu (bo parawan mają wszyscy, a puszki tylko 89%) to podstawowy atrybut plażowicza. Przerażające.