Mama muzyczną karierę miała przed sobą. Niestety, że słoń na ucho nadepnął – nie udało się. Oczywiście wina nauczycieli, którzy się nie poznali, talentu nie odkryli i dziecko z kwitkiem odesłali. Tragedia! Tak właściwie, tylko chwilowa. Oto syn się urodził. Ach, jaki cudny, jaki muzykalny, on będzie karierę robił. On mamusię pomści. Targa więc mamusia to biedne dziecko, gdy tylko wiek wymagany osiągnie, przed najwyższą komisję. Niech uczą, niech odkrywają, niech się zachwycają cudem. „Mamo, ja w piłkę wolę” – „Nie wiesz, co wolisz, szkoła muzyczna to jest twoja szansa, twoja przyszłość. Piłka?!? Też coś!”
[smartads]
„Jaaaaa będę kaskaderką” zapewnia rozmarzona. Ma 5 lat, naturę psotnicy i nóżki gotowe by wleźć na najwyższe drzewo… Nie tędy droga. Usadzili ją w falbankach, koronkach, kokardkach i reszcie różowego cudu, dali lalkę. Przyzwyczajaj się, ucz! Masz mamą być, gotować umieć, prać, prasować, przyjęcia wystawne organizować. Skandal, żeby dziewczyna po drzewach! Wstyd!
I tak męczą się te dzieci w swoich przebraniach, wsadzone w obcą skórę i próbujące – przeciw sobie. Tęsknym wzrokiem za piłką wodzą, za drzewami i wspinaczkami, za lalką… Siedzą przed klawiaturą fortepianu, umundurowane od stóp do głów, z bronią w ręku, z lalką i plastikowymi garami… i marzą… Małe są, przeważnie nie umieją wyegzekwować realizacji tych marzeń. Czekają, aż lat kilka minie, może wtedy im się uda…
Nastolatkom jest łatwiej. Przychodzi po prostu któregoś dnia taka lalka z przeznaczeniem baletnicy i ogłasza, że od dziś będzie gotką. Rodzice zawału chcą dostać. Przerażeni czarnymi płaszczami, okularami czy futrzanymi dziwactwami w garderobie. Na głowie stają, od zmysłów odchodzą, by baletnica, baletnicą została. Trudna droga. To już nie ten czas, gdy wziąć mogli na ręce i zanieść rozbeczanego kilkulatka na zajęcia baletowe. Tu trzeba ciężką artylerię wytoczyć. I najczęściej wytaczają. Najcięższą i najgłupszą. Walczą, choć z góry skazani są na porażkę, bo przecież zabronić się fizycznie nie da. Tak naprawdę nie mają ruchu. Ale walczą, dla zasady!
Nie tylko z gotką zamiast baletnicy… Z gitarzystą rockowego zespołu, który miał być malarzem wybitnym. Z łucznikiem, który przeznaczony do wykonywania plastycznych operacji był, z tenisistką, która nie zechciała być modelką, ze „śpiewaczką”, której nie po drodze na zajęcia gimnastyczne.
Zabierają marzenia, kradną osobowość, kreatywność i wnętrze. Okrutne! Zrobić coś takiego własnemu dziecku. No, ale co tam dziecko! Prestiż się liczy, kasa, podziw sąsiadów, zazdrość nawet (a co! Niech zazdroszczą, że moje dziecko to czy tamto). Poza tym, przecież to z troski, przecież chcą dobrze, najlepiej… żeby dziecku w życiu niczego nie brakło, żeby miało lepiej niż oni… A oni swoje wiedzą, przeżyli, widzieli. Dlatego mają prawo… Szczęście? Spełnienie? Swoje miejsce w życiu? Pffffff, bzdury! Oni wiedzą lepiej co w życiu ważne, co się liczy. To wszystko dlatego… Po to, by dziecku lepszą przyszłość zgotować… Dobre intencje – tłumaczą wszystko, dają im święte prawo układania, planowania, ingerowania!

Patrzę na moje dziecko, śpiące spokojnie i śniące, marzące o wyprawach w kosmos, skakaniu po drzewach, górskich wspinaczkach, gitarze i całej masie innych rzeczy… I cieszę się, że już teraz ma swój własny, niepowtarzalny plan na siebie i swoje życie. Niech go zmienia, niech weryfikuje, niech znajduje swoje miejsce, swoje pasje. Nie chcę, by spełniała moje marzenia czy aspiracje, nie chcę by żyła moim życiem. Ma swoją szansę, swoją chwilę i swój czas. I niech go wykorzysta po swojemu. A ja? Ja będę ją tylko wspierać i pilnować by w tym swoim pomyśle na siebie, nie łamała prawa, zasad i nie krzywdziła ludzi. Pokażę zakres możliwości i dopilnuję, by wybierała poziom trudności odpowiedni do wieku. Reszta należy do niej. Niech będzie szczęśliwa, spełniona i niech się uśmiecha, nawet jeśli do tego będzie jej potrzebny etat w cyrku zamiast dyrektorskiej posady.
[smartads]
„Jaaaaa będę kaskaderką” zapewnia rozmarzona. Ma 5 lat, naturę psotnicy i nóżki gotowe by wleźć na najwyższe drzewo… Nie tędy droga. Usadzili ją w falbankach, koronkach, kokardkach i reszcie różowego cudu, dali lalkę. Przyzwyczajaj się, ucz! Masz mamą być, gotować umieć, prać, prasować, przyjęcia wystawne organizować. Skandal, żeby dziewczyna po drzewach! Wstyd!
I tak męczą się te dzieci w swoich przebraniach, wsadzone w obcą skórę i próbujące – przeciw sobie. Tęsknym wzrokiem za piłką wodzą, za drzewami i wspinaczkami, za lalką… Siedzą przed klawiaturą fortepianu, umundurowane od stóp do głów, z bronią w ręku, z lalką i plastikowymi garami… i marzą… Małe są, przeważnie nie umieją wyegzekwować realizacji tych marzeń. Czekają, aż lat kilka minie, może wtedy im się uda…
Nastolatkom jest łatwiej. Przychodzi po prostu któregoś dnia taka lalka z przeznaczeniem baletnicy i ogłasza, że od dziś będzie gotką. Rodzice zawału chcą dostać. Przerażeni czarnymi płaszczami, okularami czy futrzanymi dziwactwami w garderobie. Na głowie stają, od zmysłów odchodzą, by baletnica, baletnicą została. Trudna droga. To już nie ten czas, gdy wziąć mogli na ręce i zanieść rozbeczanego kilkulatka na zajęcia baletowe. Tu trzeba ciężką artylerię wytoczyć. I najczęściej wytaczają. Najcięższą i najgłupszą. Walczą, choć z góry skazani są na porażkę, bo przecież zabronić się fizycznie nie da. Tak naprawdę nie mają ruchu. Ale walczą, dla zasady!
Nie tylko z gotką zamiast baletnicy… Z gitarzystą rockowego zespołu, który miał być malarzem wybitnym. Z łucznikiem, który przeznaczony do wykonywania plastycznych operacji był, z tenisistką, która nie zechciała być modelką, ze „śpiewaczką”, której nie po drodze na zajęcia gimnastyczne.
Zabierają marzenia, kradną osobowość, kreatywność i wnętrze. Okrutne! Zrobić coś takiego własnemu dziecku. No, ale co tam dziecko! Prestiż się liczy, kasa, podziw sąsiadów, zazdrość nawet (a co! Niech zazdroszczą, że moje dziecko to czy tamto). Poza tym, przecież to z troski, przecież chcą dobrze, najlepiej… żeby dziecku w życiu niczego nie brakło, żeby miało lepiej niż oni… A oni swoje wiedzą, przeżyli, widzieli. Dlatego mają prawo… Szczęście? Spełnienie? Swoje miejsce w życiu? Pffffff, bzdury! Oni wiedzą lepiej co w życiu ważne, co się liczy. To wszystko dlatego… Po to, by dziecku lepszą przyszłość zgotować… Dobre intencje – tłumaczą wszystko, dają im święte prawo układania, planowania, ingerowania!

Patrzę na moje dziecko, śpiące spokojnie i śniące, marzące o wyprawach w kosmos, skakaniu po drzewach, górskich wspinaczkach, gitarze i całej masie innych rzeczy… I cieszę się, że już teraz ma swój własny, niepowtarzalny plan na siebie i swoje życie. Niech go zmienia, niech weryfikuje, niech znajduje swoje miejsce, swoje pasje. Nie chcę, by spełniała moje marzenia czy aspiracje, nie chcę by żyła moim życiem. Ma swoją szansę, swoją chwilę i swój czas. I niech go wykorzysta po swojemu. A ja? Ja będę ją tylko wspierać i pilnować by w tym swoim pomyśle na siebie, nie łamała prawa, zasad i nie krzywdziła ludzi. Pokażę zakres możliwości i dopilnuję, by wybierała poziom trudności odpowiedni do wieku. Reszta należy do niej. Niech będzie szczęśliwa, spełniona i niech się uśmiecha, nawet jeśli do tego będzie jej potrzebny etat w cyrku zamiast dyrektorskiej posady.
Katarzyna Perkowska
Strony: 1 2