Wtedy poczułam, że koniec obserwacji. I już nadciągałam, by interweniować, kiedy mały, okrutny oprawca pochylił się nad dzieckiem mym, poklepał go po zbolałych plecach, pomógł wstać, otrzepać ciuchy z piachu i podał rękę na zgodę. Noooo, a już miałam tętnicę przegryzać.
Wielu rodziców ma już takie chwile za sobą, bo puszczają dzieci same na plac zabaw czy podwórko. Ja nadal nie wiem, kiedy nadejdzie dla nas ten dzień. Wciąż jestem pełna obaw, choć ja w wieku mojego zerówkowicza kradłam jabłka sąsiadce zza płotu.
Tak czy inaczej, plac zabaw to genialny wynalazek. Mamy możliwość oglądać nasze dziecko w sytuacjach, których nie pooglądamy w domu, na przyrządach, których do mieszkania nie wstawimy. I niezależnie od wieku dziecka, możemy ocenić jego rozwój, sprawność. Nie mam tu na myśli oczywiście chodzenia z miarką i sprawdzania, jak duże kroki robi i porównywania tego z tabelką. Ale oko bacznego obserwatora wychwyci problemy z utrzymywaniem równowagi, czy dziecko często się potyka o własne nogi, czy boi się wspinać na wyższe zabawki, czy potrafi się huśtać na huśtawce łańcuchowej. A co z tą wiedzą zrobimy, to już zupełnie inna para kaloszy. Kiedy okazuje się, że dziecko ma problemy z integracją sensoryczną, wiadomo, na co zwrócić uwagę terapeucie. Nadgorliwej cioci można od razu powiedzieć, że próżny jej trud w namówieniu malca na zjeżdżalnię, bo jej po prostu nie lubi (cioci czy zjeżdżalni?). A dziecka, które boi się utraty kontroli nad własnym ciałem, nie zabierzemy do bawialni z basenem kulkowym i innymi dmuchanymi atrakcjami, tylko będziemy przełamywać bariery krok po kroku.
[smartads]
Warto obserwować i systematyzować swoją wiedzę na temat dziecka, by wyczuć moment, kiedy interweniować, by uniknąć rozczarowań i nieporozumień, by wiedzieć, kiedy ratować, a kiedy dać szansę. Niech nasze zainteresowanie dzieckiem nie kończy się na jego katarze i nauce literek. Dziecko na placu zabaw jest w stanie dostarczyć nam ogromu przydatnych informacji. Dowiemy się tam, czy maluch woli bawić się sam, czy lgnie do grupy. Zobaczymy, jak reaguje na obce dzieci, czy boi się obcych dorosłych, czy aby nie jest zbyt ufny i gorliwy w zawieraniu znajomości. Sprawdzimy, czy jest prowodyrem awantur, czy rozjemcą, czy agresorem, czy ofiarą. Dowiemy się też, czy strzelają mu do głowy głupie pomysły, typu zwiewanie z placu. A wszystko to, dzięki chwili obserwacji i refleksji.
A sam plac zabaw? Powinien być oczywiście czysty i bezpieczny. Należy zwrócić uwagę, czy jest ogrodzony i zabezpieczony przed wizytami psów, czy po terenie nie walają się śmieci i pozostałości po nocnych balangach miejscowej młodzieży. Od właściciela placu zabaw (miasto, wspólnota mieszkaniowa itd.) możemy uzyskać informacje na temat czystości piachu zastosowanego do piaskownic. Wskazane jest obejrzenie zabawek pod kątem ich jakości i solidności. Rozchwiane zjeżdżalnie czy tory przeszkód z wystającymi gwoździami omijajmy z daleka.
Zawsze warto zabrać ze sobą picie, a na dłuższy pobyt drobną przekąskę, kanapki. Miej ze sobą chusteczki, najlepiej nawilżone, bo nigdy nie wiesz, co się przydarzy. A przed jedzeniem warto przemyć ręce. Latem starajmy się unikać najbardziej upalnej pory. Godziny okołopołudniowe spędźmy z dzieckiem w domu lub cieniu. Konieczne jest nakrycie głowy (nie tylko dla malucha, rodzic również powinien unikać przegrzewania szarych komórek). Kapelusik z rondem ochroni nie tylko buzię, ale także kark. Wskazany jest także krem z filtrem na odsłoniętą skórę i okulary przeciwsłoneczne, które ochronią oczy malucha przed szkodliwym promieniowaniem UV.
Wielu rodziców ma już takie chwile za sobą, bo puszczają dzieci same na plac zabaw czy podwórko. Ja nadal nie wiem, kiedy nadejdzie dla nas ten dzień. Wciąż jestem pełna obaw, choć ja w wieku mojego zerówkowicza kradłam jabłka sąsiadce zza płotu.
Tak czy inaczej, plac zabaw to genialny wynalazek. Mamy możliwość oglądać nasze dziecko w sytuacjach, których nie pooglądamy w domu, na przyrządach, których do mieszkania nie wstawimy. I niezależnie od wieku dziecka, możemy ocenić jego rozwój, sprawność. Nie mam tu na myśli oczywiście chodzenia z miarką i sprawdzania, jak duże kroki robi i porównywania tego z tabelką. Ale oko bacznego obserwatora wychwyci problemy z utrzymywaniem równowagi, czy dziecko często się potyka o własne nogi, czy boi się wspinać na wyższe zabawki, czy potrafi się huśtać na huśtawce łańcuchowej. A co z tą wiedzą zrobimy, to już zupełnie inna para kaloszy. Kiedy okazuje się, że dziecko ma problemy z integracją sensoryczną, wiadomo, na co zwrócić uwagę terapeucie. Nadgorliwej cioci można od razu powiedzieć, że próżny jej trud w namówieniu malca na zjeżdżalnię, bo jej po prostu nie lubi (cioci czy zjeżdżalni?). A dziecka, które boi się utraty kontroli nad własnym ciałem, nie zabierzemy do bawialni z basenem kulkowym i innymi dmuchanymi atrakcjami, tylko będziemy przełamywać bariery krok po kroku.
[smartads]
Warto obserwować i systematyzować swoją wiedzę na temat dziecka, by wyczuć moment, kiedy interweniować, by uniknąć rozczarowań i nieporozumień, by wiedzieć, kiedy ratować, a kiedy dać szansę. Niech nasze zainteresowanie dzieckiem nie kończy się na jego katarze i nauce literek. Dziecko na placu zabaw jest w stanie dostarczyć nam ogromu przydatnych informacji. Dowiemy się tam, czy maluch woli bawić się sam, czy lgnie do grupy. Zobaczymy, jak reaguje na obce dzieci, czy boi się obcych dorosłych, czy aby nie jest zbyt ufny i gorliwy w zawieraniu znajomości. Sprawdzimy, czy jest prowodyrem awantur, czy rozjemcą, czy agresorem, czy ofiarą. Dowiemy się też, czy strzelają mu do głowy głupie pomysły, typu zwiewanie z placu. A wszystko to, dzięki chwili obserwacji i refleksji.
A sam plac zabaw? Powinien być oczywiście czysty i bezpieczny. Należy zwrócić uwagę, czy jest ogrodzony i zabezpieczony przed wizytami psów, czy po terenie nie walają się śmieci i pozostałości po nocnych balangach miejscowej młodzieży. Od właściciela placu zabaw (miasto, wspólnota mieszkaniowa itd.) możemy uzyskać informacje na temat czystości piachu zastosowanego do piaskownic. Wskazane jest obejrzenie zabawek pod kątem ich jakości i solidności. Rozchwiane zjeżdżalnie czy tory przeszkód z wystającymi gwoździami omijajmy z daleka.
Zawsze warto zabrać ze sobą picie, a na dłuższy pobyt drobną przekąskę, kanapki. Miej ze sobą chusteczki, najlepiej nawilżone, bo nigdy nie wiesz, co się przydarzy. A przed jedzeniem warto przemyć ręce. Latem starajmy się unikać najbardziej upalnej pory. Godziny okołopołudniowe spędźmy z dzieckiem w domu lub cieniu. Konieczne jest nakrycie głowy (nie tylko dla malucha, rodzic również powinien unikać przegrzewania szarych komórek). Kapelusik z rondem ochroni nie tylko buzię, ale także kark. Wskazany jest także krem z filtrem na odsłoniętą skórę i okulary przeciwsłoneczne, które ochronią oczy malucha przed szkodliwym promieniowaniem UV.
Elżbieta Haque
Strony: 1 2