Autorka książki każe wyrzucić to, co nie pasuje do reszty garderoby i kupić rzeczy dobre jakościowo, mniej ich, za to porządne. Znaczy wysyła na zakupy! Uśmiecham się półgębkiem. Przecież ja uwielbiam zakupy. Ciekawe co na to mój mąż? Na pierwszy ogień idą kalosze. To mój pierwszy przemyślany, nowy zakup. Ale żadne tam byle jakie. Kupuję szkockie Huntery. Małżon słysząc cenę nowego nabytku, dostaje szczękościsku. „Jak można tyle dać za buty z gumy?!” No można. Ja dałam. Właśnie dowiedziałam się, co o nowych zakupach myśli mąż. Do kolejnych chyba muszę go lepiej przygotowywać.
Łazienka. Przeglądam czeluści szafek z kosmetykami i załamuję ręce – 4 tusze do rzęs, z 20 różnych cieni, 4 pudry, lakierów do paznokci chyba z 30. Przecież ja się maluję od święta! Zostawiam tylko te, które lubię. A pozostałe – te używane do kosza, te całkiem nietknięte do oddania.
Do regału z książkami zabieram się na raty. Wszelkiego rodzaju powieści, książki kupowane do poczytania w pociągu – do oddania. Książki o górach zostają, tych się nie pozbędę. Książki medyczne – część zostaje, część tych, które do niczego mi się nie przydadzą, do oddania. Trzy czwarte księgozbioru trafia w inne ręce. Część do biblioteki, część do znajomych. Regał straszy pustkami. Ale dobrze mi z tym.
Zabieram się za wszelkie „durnostajki” typu nietrafione prezenty, świeczniki, figurki itd. Z ogromną radością wrzucam do kartonu kolejne tego typu przedmioty. Znikają kolejne cenne trofea. Gdy chowam złote świeczniki od teściowej, czuję pełnię szczęścia. Znika kilkanaście świec porozstawianych to tu to tam. Małż zachwycony pyta, czy to koniec świętowania Matki Boskiej Gromnicznej w naszym domu (wg niego świętuję przez cały rok, bo świece palę bardzo często). Zostawiam 3 ramki ze zdjęciami, reszta do kartonu. Wszystkie zdjęcia w ogromnym kartonie czekają na swoją kolej, nie mam do nich na razie cierpliwości.
[smartads]
Przez kolejne dni żyję w amoku pucowania i czyszczenia swojej/naszej przestrzeni życiowej, całych 75 metrów kwadratowych. Dużo tego nie jest, a jednak obrośliśmy w rzeczy. Plusy: mniej rzeczy, czysto, przejrzystość w szafach, w komodach, pozbycie się dużej ilości rzeczy wszelakich, zrobiona lista rzeczy, które chcę kupić (co jakiś czas do niej zaglądam i albo dopisuję coś nowego albo skreślam to, co po pewnym czasie uznaję za zbędne). Minusy: dalej nie mam w co się ubrać, choć taki sam stan rzeczy był, gdy z szafy ciuchy wręcz się wysypywały. Za to mam piękne szare kalosze. Tylko deszczu ostatnio jak na lekarstwo…
Łazienka. Przeglądam czeluści szafek z kosmetykami i załamuję ręce – 4 tusze do rzęs, z 20 różnych cieni, 4 pudry, lakierów do paznokci chyba z 30. Przecież ja się maluję od święta! Zostawiam tylko te, które lubię. A pozostałe – te używane do kosza, te całkiem nietknięte do oddania.
Do regału z książkami zabieram się na raty. Wszelkiego rodzaju powieści, książki kupowane do poczytania w pociągu – do oddania. Książki o górach zostają, tych się nie pozbędę. Książki medyczne – część zostaje, część tych, które do niczego mi się nie przydadzą, do oddania. Trzy czwarte księgozbioru trafia w inne ręce. Część do biblioteki, część do znajomych. Regał straszy pustkami. Ale dobrze mi z tym.
Zabieram się za wszelkie „durnostajki” typu nietrafione prezenty, świeczniki, figurki itd. Z ogromną radością wrzucam do kartonu kolejne tego typu przedmioty. Znikają kolejne cenne trofea. Gdy chowam złote świeczniki od teściowej, czuję pełnię szczęścia. Znika kilkanaście świec porozstawianych to tu to tam. Małż zachwycony pyta, czy to koniec świętowania Matki Boskiej Gromnicznej w naszym domu (wg niego świętuję przez cały rok, bo świece palę bardzo często). Zostawiam 3 ramki ze zdjęciami, reszta do kartonu. Wszystkie zdjęcia w ogromnym kartonie czekają na swoją kolej, nie mam do nich na razie cierpliwości.
[smartads]
Przez kolejne dni żyję w amoku pucowania i czyszczenia swojej/naszej przestrzeni życiowej, całych 75 metrów kwadratowych. Dużo tego nie jest, a jednak obrośliśmy w rzeczy. Plusy: mniej rzeczy, czysto, przejrzystość w szafach, w komodach, pozbycie się dużej ilości rzeczy wszelakich, zrobiona lista rzeczy, które chcę kupić (co jakiś czas do niej zaglądam i albo dopisuję coś nowego albo skreślam to, co po pewnym czasie uznaję za zbędne). Minusy: dalej nie mam w co się ubrać, choć taki sam stan rzeczy był, gdy z szafy ciuchy wręcz się wysypywały. Za to mam piękne szare kalosze. Tylko deszczu ostatnio jak na lekarstwo…
Magda Korzańska
Strony: 1 2