Wracając do tematu głównego, chyba po prostu teraz czas na bycie w domu, przy potfforkach. I niech sobie myślą i gadają co chcą! I tak nie zrozumieją! A kobieta jak nie zarabia, to nic nie warta? Jak na utrzymaniu męża, to pijawa bez ambicji? Jak nie zarządza co najmniej 10-osobowym zespołem skutecznie i efektywnie, to znaczy, że nieporadna? No bo jak sobie poradzi, jak ją chłop w trąbę puści? A przecież musi puścić w końcu, no bo jak to tak? Dożyć starości z jednym mężem? A poza tym, czy muszę tyrać od razu na plan B? Będę się martwić jak się zadzieje. Nie będę siwieć na zapas. Bez sensu!
Siedząc z dziećmi w domu, jestem mistrzem planowania przestrzeni życiowej i organizacji własnego czasu wolnego, którego jest jak na lekarstwo, ale za to wykorzystany co do minutki. Uczę się powoli gotować. Tak, tak. Ci co mnie znają, wiedzą, jaki to wiekopomny przełom. Co prawda zdjęć na wątku kulinarnym nie będę wklejać jeszcze przez długie lata, ale zaczynam jarzyć powoli, co z czym się je. Zaczynam mieć też powoli świadomość, co powstanie z połączenia jaja, mąki, mleka, tudzież wody. Żadna korporacja by mnie tego nie nauczyła. Żadna firma i żadna posada nie zmusiłaby mnie do odnalezienia takich pokładów cierpliwości w sobie i skutecznego radzenia sobie ze stresem i z narastającą agresją. Odkąd siedzę z dzieciakami w domu, jestem zaradna, przebiegła, sprytna, uśmiechnięta, spokojna. No dobra, z tą spokojną to przesadziłam, ale bywam spokojna. Dystans do samej siebie zrobił się gigantyczny. Zaakceptowałam swoje wady, pokochałam niedoskonałości. To wszystko dzięki Nim, Potfforkom przeokropnym, rozwrzeszczanym. Kurcze! Niesprawiedliwie mnie traktować jak uwstecznioną. I nie to, że się tłumaczę. Chciałam stanowczo zaprotestować przeciwko piętnowaniu mam siedzących w domu z zamiłowania, odnajdujących w tym radość i widzących sens. Uważam, że można się realizować i rozwijać, będąc mamą i traktując to jako rolę główną.
[smartads]
Spróbujcie zrozumieć, że można chcieć spędzić kawał życia, patrząc jak się dzieciaki smarczą, drą, obsrywają. Bo to już się nie powtórzy. Nigdy już nie będzie tu i teraz. A to, co widzę, będąc obok, pomiędzy smarkami, kupami, wrzaskami i bójkami, jest tak niesamowicie piękne, wzniosłe, cudowne i niepowtarzalne, że nie raz mam dreszcze, a czasami i łzy w oczach staną. Wariatka? Ok. Mogę być wariatką, ale chcę to przeżywać! Chcę w tym uczestniczyć pełnoetatowo. Na usamodzielnianie przyjdzie czas.
Przepraszam, że tak filozoficznie, ale jakoś tak przy okazji tego przedszkola wytrąciło mnie z równowagi.
A co do zapisów, dokonamy stosownego wpisu i pozwolimy zadecydować SYSTEMOWI.
Siedząc z dziećmi w domu, jestem mistrzem planowania przestrzeni życiowej i organizacji własnego czasu wolnego, którego jest jak na lekarstwo, ale za to wykorzystany co do minutki. Uczę się powoli gotować. Tak, tak. Ci co mnie znają, wiedzą, jaki to wiekopomny przełom. Co prawda zdjęć na wątku kulinarnym nie będę wklejać jeszcze przez długie lata, ale zaczynam jarzyć powoli, co z czym się je. Zaczynam mieć też powoli świadomość, co powstanie z połączenia jaja, mąki, mleka, tudzież wody. Żadna korporacja by mnie tego nie nauczyła. Żadna firma i żadna posada nie zmusiłaby mnie do odnalezienia takich pokładów cierpliwości w sobie i skutecznego radzenia sobie ze stresem i z narastającą agresją. Odkąd siedzę z dzieciakami w domu, jestem zaradna, przebiegła, sprytna, uśmiechnięta, spokojna. No dobra, z tą spokojną to przesadziłam, ale bywam spokojna. Dystans do samej siebie zrobił się gigantyczny. Zaakceptowałam swoje wady, pokochałam niedoskonałości. To wszystko dzięki Nim, Potfforkom przeokropnym, rozwrzeszczanym. Kurcze! Niesprawiedliwie mnie traktować jak uwstecznioną. I nie to, że się tłumaczę. Chciałam stanowczo zaprotestować przeciwko piętnowaniu mam siedzących w domu z zamiłowania, odnajdujących w tym radość i widzących sens. Uważam, że można się realizować i rozwijać, będąc mamą i traktując to jako rolę główną.
[smartads]
Spróbujcie zrozumieć, że można chcieć spędzić kawał życia, patrząc jak się dzieciaki smarczą, drą, obsrywają. Bo to już się nie powtórzy. Nigdy już nie będzie tu i teraz. A to, co widzę, będąc obok, pomiędzy smarkami, kupami, wrzaskami i bójkami, jest tak niesamowicie piękne, wzniosłe, cudowne i niepowtarzalne, że nie raz mam dreszcze, a czasami i łzy w oczach staną. Wariatka? Ok. Mogę być wariatką, ale chcę to przeżywać! Chcę w tym uczestniczyć pełnoetatowo. Na usamodzielnianie przyjdzie czas.
Przepraszam, że tak filozoficznie, ale jakoś tak przy okazji tego przedszkola wytrąciło mnie z równowagi.
A co do zapisów, dokonamy stosownego wpisu i pozwolimy zadecydować SYSTEMOWI.
Kredk@ vel Kura Domowa, a może KuroKredk@ Domowa?
Strony: 1 2