Jej zielone oczy – odc. 3

     Zadzwoniła do drzwi. Byłyśmy już z Alą po kilku drinkach. Pobiegłam otworzyć.
– Wejdź! Rozgość się. To jest Alison. A to jest Franca.
Ala uśmiechnęła się nietrzeźwo, zaś kotka przyczaiła się w kącie.
– Powiedz mi Natalia, kiedy ty ostatnio piłaś sobie z koleżankami poza domem? – zapytałam. – Wnioskuję, że nie było to niedawno, biorąc pod uwagę fakt, że jak zaproponowałam spotkanie alkoholowe, to płoszyłaś się jak łania w buszu.
– Hmmm… – zamyśliła się.
Widać było, że ostro liczy i przerzuca w pamięci pliki z danymi.
– Dwa lata temu dałam się porwać do knajpy – oświadczyła w końcu.
Alka zakrztusiła się sokiem. Mnie żuchwa wypadła. Jak można tak w ogóle żyć? Jak można być meblem? Jak można funkcjonować między kuchnią, łazienką i spożywczakiem? Jak można? I jeszcze nie zwariować od tego nieśmiertelnego cyklu i nie cofnąć się w rozwoju. Kompletnie tego nie pojmowałam. Do tego widziałam, że Natalia jest nieszczęśliwa.

[smartads]
– Dlaczego nie wychodzisz częściej? – dopytywałam po kolejnej dawce znieczulenia.
– A ty co? Książkę piszesz? – zripostowała Natalia.
Śmiałyśmy się tak, że aż zakręciło nam się w głowach. Chwilę później nastrój mi siadł, bo uświadomiłam sobie… przypomniałam, z jakiej okazji się spotkałyśmy. Z okazji mojej przegranej.
– W takiej sytuacji, to chyba dobrze, że nie mam żadnych dzieci na utrzymaniu. Franca sobie może mysz upolować. Może się nawet podzieli – bełkotałam.
– Dobrze, dobrze. Ja ci zazdroszczę tej niezależności, że ci nikt nad uchem nie truje, że nikt ci nie biega dookoła, nie wrzeszczy, nie rzuca resorakami. Zazdroszczę. Robisz, co chcesz, kiedy chcesz, z kim chcesz. Prosić się nie musisz, jak chcesz wyjść z koleżankami. A ja co? – Natalia zastygła ze szklanką pachnącą procentami w ręku. – A ja pstro! Uwsteczniłam się, zszarzałam. Nie tak sobie wyobrażałam swoje dorosłe życie, życie rodzinne. Na co mi to było?
A ja nie wiem, czy miała mi czego zazdrościć. Może lepiej mieć w życiu jakieś wsparcie, nawet kosztem tej totalnej wolności, która i tak kończy się tam, gdzie zaczynają się rządy waginy, cudzej na dodatek.
– Natalia, weź ty lepiej powiedz, jak to wtedy z tym Krzysztofem było, bo nam wcześniej Ala brutalnie przerwała i w końcu nie wiem, czy cię przeleciał czy nie.
– Przeleciał. Ale nie pytajcie, jak było, bo nie pamiętam, nie wiem. To był mój pierwszy raz. Nie przypominam sobie jakiejś powalającej ekstazy. Byłam zbyt spięta. Z jednej strony straciłam rozum, bo gdybym była przy zdrowych zmysłach, to bym po prostu zwiała, z drugiej strony za dużo myślałam. Ale na myśleniu się skończyło. Ech… Krzysztof był…

***


     Krzysztof był delikatny, skupiony na Natalii, zapatrzony w nią. A ona gubiła się w myślach. Nie wiedziała, jak tę sytuację oceniać. Po chwili było już za późno na myślenie, czy powinna. Krzysztof sprawnie pozbył się jej szortów i nim się obejrzała, był w niej. Odpływała. Tulił, dotykał, całował, szeptał. Roztapiała się.
     Potem przyszło zażenowanie, że dała się przelecieć na barze. I tak całe życie… analizowanie, rozpamiętywanie. Nie było w niej miejsca na ‘ot tak sobie’ i ‘było, minęło’.
– Jesteś niesamowitą dziewczyną – powiedział między pocałunkami, kiedy ona akurat próbowała pozbierać myśli i siebie do kupy. – Nie chcę zrobić ci krzywdy.

Dodaj komentarz