Mamy bardzo mało czasu a jeszcze trzy punkty do zaliczenia. Nie myślę o niczym, poza „lewa, prawa, lewa, prawa…”. Wlekę się, inaczej tego ruchu posuwisto-suwistego nazwać się nie da. Dochodzimy do miejsca, gdzie jest zejście do siódmego punktu, ale mąż, popatrzywszy na mnie, idzie dalej do ósmego, nawet nie proponując zejścia i wejścia. Czuję, że dałabym radę. Baton dał jednak trochę energii. Ale nie chcę irytować małża bardziej. Wlekę się odrobinę szybciej niż jeszcze chwilę temu i lecimy do ósmego. Czasu w sumie nie mamy, ale co tam. Zaliczamy punkt i mąż decyduje o zejściu do schroniska. Grzbiet lewej stopy boli niemiłosiernie, zaczynam kuśtykać, ale to nic. Wracamy. Koniec tego złego i dobrego. Wpadamy jak burza. Oddajemy karteczkę i choć podbite tylko trzy punkty, kilometrów zrobiliśmy zdecydowanie więcej. Następnym razem będzie lepiej. Bo będzie następny raz! Nie wiem kiedy i nie wiem gdzie. Nie wiem czy z mężem, czy zwerbuję inną matkę Polkę i kurę domową.
Na liście z wynikami jesteśmy chyba ostatni i wcale nie czuje się z tym źle, nie jest mi też wstyd. Pomimo bolącej każdej części ciała i chodu dosyć specyficznego (często moi pacjenci po naprawdę mocnych urazach poruszają się lepiej) jestem zadowolona.
Mija kilka dni. Jesteśmy z Młodą w domu. Oglądamy zdjęcia z rajdu. Sami zrobiliśmy ich aż pięć, więc nie mamy czego podziwiać. Małż oczywiście czuje niedosyt i nie zmęczył się praktycznie wcale, ja za to mam co wspominać i cieszę się, że dane mi było wziąć udział w tego typu imprezie.
[smartads]
Kochane, serdecznie polecam! Może nie koniecznie taki rajd ze swoimi mężami/partnerami, ale jakąkolwiek aktywność fizyczną zmęczcie się razem gdzieś. Możliwości jest od groma: góry, żagle, rower, rolki. Zresztą są rajdy łączące różne dyscypliny. Nie musicie od razu startować w jakichś kategoriach mix, są jeszcze trasy rekreacyjne i te polecam jak najbardziej. Poszukajcie na www.napieraj.pl.
Na liście z wynikami jesteśmy chyba ostatni i wcale nie czuje się z tym źle, nie jest mi też wstyd. Pomimo bolącej każdej części ciała i chodu dosyć specyficznego (często moi pacjenci po naprawdę mocnych urazach poruszają się lepiej) jestem zadowolona.
Mija kilka dni. Jesteśmy z Młodą w domu. Oglądamy zdjęcia z rajdu. Sami zrobiliśmy ich aż pięć, więc nie mamy czego podziwiać. Małż oczywiście czuje niedosyt i nie zmęczył się praktycznie wcale, ja za to mam co wspominać i cieszę się, że dane mi było wziąć udział w tego typu imprezie.
[smartads]
Kochane, serdecznie polecam! Może nie koniecznie taki rajd ze swoimi mężami/partnerami, ale jakąkolwiek aktywność fizyczną zmęczcie się razem gdzieś. Możliwości jest od groma: góry, żagle, rower, rolki. Zresztą są rajdy łączące różne dyscypliny. Nie musicie od razu startować w jakichś kategoriach mix, są jeszcze trasy rekreacyjne i te polecam jak najbardziej. Poszukajcie na www.napieraj.pl.
Magda Korzańska
Zmaltretowana, szalona Matka Polka vel kura domowa.