Rodzina, spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.
Statystyki coraz bardziej zatrważają. Z roku na rok mamy coraz więcej rozwodów i coraz mniej udanych małżeństw. Dużo się mówi o degeneracji wartości, o twardych prawach gospodarki rynkowej, o laicyzacji. Ale… jaka jest prawdziwa przyczyna?
Po pierwsze, 100% rozwodów ma jedną wspólną cechę – zaczęło się od ślubu… To jednak zbyt proste wytłumaczenie. Prawdziwych przyczyn jest zapewne więcej i nie ma jednej teorii tłumaczącej cały świat. Uważam jednak, że w przypadku większości rozwodów można wskazać głównego winowajcę. Konkretnego człowieka z imieniem i nazwiskiem. Nie znam go, ale na pewno można go odszukać. To pracownik jakiejś agencji reklamowej, który jako pierwszy wymyślił hasło:Satysfakcja gwarantowana albo zwrot pieniędzy.
Zrobiło ono zaskakującą karierę i dzisiaj trudno pewnie znaleźć koncern międzynarodowy oferujący towary konsumpcyjne, który by nie miał takiego programu i specjalnego znaczka umieszczanego na produktach. Są infolinie, procedury i regulaminy. Z każdej najdrobniejszej decyzji podjętej w sklepie można się wycofać. Jak to działa? Czy komukolwiek chciałoby się zwracać butelkę szamponu za 7,99 zł, bo nie zwalczył łupieżu, albo tubkę pasty do zębów za 5,99 zł, bo nie zapewniła świeżego oddechu przez 12 godzin. Raczej następnym razem wybieramy inny produkt. Oczywiście, pamiętamy scenę reklamacji szamponu z filmu Miś Stanisława Barei, ale to były inne czasy…
Ten slogan nie został wymyślony po to, żeby korzystać ze zwrotu pieniędzy, ale żeby ułatwić podejmowanie decyzji. To nic wielkiego. Kupię, ale zawsze mogę zwrócić. Produkt ma mi zapewnić satysfakcję, a jeżeli nie zapewni, to mogę się wycofać bez konsekwencji.
W Piramidach Terry Pratchett napisał:
Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć
i od razu robi się to na poważnie.
Ponieważ jednak żyjemy w świecie konsumpcji, a nie literatury, znacznie lepiej trafia do nas slogan reklamowy niż głęboka myśl pisarza. I w efekcie:
• Po pierwsze uznajemy, że po podjęciu decyzji i zapłaceniu rachunku należy nam się zawsze satysfakcja.
• Po drugie uważamy, że jak nie doznaliśmy satysfakcji, to możemy wszystko odwołać.
• I po trzecie, najgorsze, nie angażujemy się w życie, bo cały czas jesteśmy na okresie próbnym.
Podoba mi się ten facet. Spróbujmy mieć dziecko. Jak się nam nie uda, to zażądam zwrotu nakładów. Niezła ta dziewczyna. Spróbuję, może będzie mi z nią dobrze. Nie będę się zbytnio angażował, w końcu jakby co, to zawsze mogę się wycofać. Przecież jesteśmy na okresie próbnym! Mamy ograniczoną odpowiedzialność…
[smartads]
Jak w każdej spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, w naszym życiu pojawiają się różne organa. Mamy Prezesa Zarządu (powinien być wyłaniany przez wspólników, ale… kto obejmie tę funkcję? On? Ona?). Mamy Radę Nadzorczą (jakże często wchodzą do niej rodzice wspólników, przyjaciółki i przyjaciele), która kontroluje działanie spółki i zawsze wie lepiej. No i mamy Walne Zgromadzenie Wspólników. Ono najczęściej działa najgorzej. No bo o czym tu gadać? Każdy ma obiecane, już podjął decyzję i zapłacił. To koniec jego zaangażowania. Wniósł swój wkład do spółki. Teraz czeka na drugą stronę umowy – na opłacony towar, obiecaną satysfakcję. Jeżeli jej nie dostanie, to rozwiązuje spółkę.
Statystyki coraz bardziej zatrważają. Z roku na rok mamy coraz więcej rozwodów i coraz mniej udanych małżeństw. Dużo się mówi o degeneracji wartości, o twardych prawach gospodarki rynkowej, o laicyzacji. Ale… jaka jest prawdziwa przyczyna?
Po pierwsze, 100% rozwodów ma jedną wspólną cechę – zaczęło się od ślubu… To jednak zbyt proste wytłumaczenie. Prawdziwych przyczyn jest zapewne więcej i nie ma jednej teorii tłumaczącej cały świat. Uważam jednak, że w przypadku większości rozwodów można wskazać głównego winowajcę. Konkretnego człowieka z imieniem i nazwiskiem. Nie znam go, ale na pewno można go odszukać. To pracownik jakiejś agencji reklamowej, który jako pierwszy wymyślił hasło:
Mamy zasady, mamy reguły,
mamy przepisy, tylko…
czy rzeczywiście możemy
uznać, że rodzina to spółka
z ograniczoną odpowiedzialnością?
Czy można na wstępie
określić, ile chcemy włożyć
i do tego się ograniczyć?
Zrobiło ono zaskakującą karierę i dzisiaj trudno pewnie znaleźć koncern międzynarodowy oferujący towary konsumpcyjne, który by nie miał takiego programu i specjalnego znaczka umieszczanego na produktach. Są infolinie, procedury i regulaminy. Z każdej najdrobniejszej decyzji podjętej w sklepie można się wycofać. Jak to działa? Czy komukolwiek chciałoby się zwracać butelkę szamponu za 7,99 zł, bo nie zwalczył łupieżu, albo tubkę pasty do zębów za 5,99 zł, bo nie zapewniła świeżego oddechu przez 12 godzin. Raczej następnym razem wybieramy inny produkt. Oczywiście, pamiętamy scenę reklamacji szamponu z filmu Miś Stanisława Barei, ale to były inne czasy…
Ten slogan nie został wymyślony po to, żeby korzystać ze zwrotu pieniędzy, ale żeby ułatwić podejmowanie decyzji. To nic wielkiego. Kupię, ale zawsze mogę zwrócić. Produkt ma mi zapewnić satysfakcję, a jeżeli nie zapewni, to mogę się wycofać bez konsekwencji.
W Piramidach Terry Pratchett napisał:
i od razu robi się to na poważnie.
Ponieważ jednak żyjemy w świecie konsumpcji, a nie literatury, znacznie lepiej trafia do nas slogan reklamowy niż głęboka myśl pisarza. I w efekcie:
• Po pierwsze uznajemy, że po podjęciu decyzji i zapłaceniu rachunku należy nam się zawsze satysfakcja.
• Po drugie uważamy, że jak nie doznaliśmy satysfakcji, to możemy wszystko odwołać.
• I po trzecie, najgorsze, nie angażujemy się w życie, bo cały czas jesteśmy na okresie próbnym.
Podoba mi się ten facet. Spróbujmy mieć dziecko. Jak się nam nie uda, to zażądam zwrotu nakładów. Niezła ta dziewczyna. Spróbuję, może będzie mi z nią dobrze. Nie będę się zbytnio angażował, w końcu jakby co, to zawsze mogę się wycofać. Przecież jesteśmy na okresie próbnym! Mamy ograniczoną odpowiedzialność…
[smartads]
Jak w każdej spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, w naszym życiu pojawiają się różne organa. Mamy Prezesa Zarządu (powinien być wyłaniany przez wspólników, ale… kto obejmie tę funkcję? On? Ona?). Mamy Radę Nadzorczą (jakże często wchodzą do niej rodzice wspólników, przyjaciółki i przyjaciele), która kontroluje działanie spółki i zawsze wie lepiej. No i mamy Walne Zgromadzenie Wspólników. Ono najczęściej działa najgorzej. No bo o czym tu gadać? Każdy ma obiecane, już podjął decyzję i zapłacił. To koniec jego zaangażowania. Wniósł swój wkład do spółki. Teraz czeka na drugą stronę umowy – na opłacony towar, obiecaną satysfakcję. Jeżeli jej nie dostanie, to rozwiązuje spółkę.
Strony: 1 2