Wracając zaś do teraźniejszości i posadzonego dziecka… Siedzi, słucha, patrzy, niczego nie musi, ani się wysilać, ani wymyślać, ani sprzątać po wszystkim. Dobrze mu tam. Lepiej za każdym razem. Terapia zadziałała. Już nie moczy łapek w akwarium, nie wbija flagi zdobywcy, nie gotuje kwiatków, nie robi grilla pod stołem, nie gada, nie biega, indiańskich okrzyków nie wydaje, nie pyta, nie zawraca głowy i nie broi. W dodatku jest bezpieczne, spokojne i nie trzeba stale na nie patrzeć. Doskonale. Wszystko działa jak należy. Dom wysprzątany, zakupy zrobione, obiad ugotowany, pranie wyprasowane i poskładane. No i mamie głowa nie pęka, nawet ma czas na kawę i szybki makijaż. Zachwycona, spokojna, uśmiechnięta. Teraz może wziąć je na spacer. Zaciska jednak zęby, bo dziecko o bajkę awanturę robi. Gdy młode wszędobylskich rączek i indiańskich okrzyków oraz nóżek skorych do kopania używa, żeby sobie dłuższe oglądanie zapewnić, by bajkę, która tyle dobrego do domu wprowadziła, móc oglądać najlepiej bez przerwy, matka zatyka uszy i próbuje na przetrzymanie je wziąć. Ponieważ lubi ciszę, spokój i chce mieć meble w jednym kawałku, ulega w końcu, coby wszyscy byli szczęśliwi i zadowoleni. Po cichu szemrze, że od telewizora nie może go odciągnąć, że najchętniej to by przed telewizorem zamieszkało, jadło, spało, kąpało się, że ona nie może już znieść tych w kółko oglądanych z fascynacją bajek. Ale co tam! Da radę, jakoś przeżyje ten spektakl na okrągło. Najważniejsze, żeby dziecko nie niszczyło w ataku szału i próbach samodzielnego uruchomienia sprzętu, no i żeby nie zakłócało porządku, nadmierny hałas szkodzi zdrowiu.
– Chcesz jeszcze jeden obraz? – zapytała i nie czekając na odpowiedź zaczęła swoje „wyobraź sobie”… dziecko, któremu wolno to i tamto oraz nie wolno śmego i owego. Wszystko działa jak należy, dopóki dziecko nieświadome jest możliwości. Niestety, nieświadomość zazwyczaj trwa do momentu pierwszego wyjścia na plac zabaw, gdzie wspomniane dziecko czyta jak z najbardziej szczegółowej instrukcji obsługi. Koduje, by następnie kopiować. Chce czegoś, słyszy ‘nie’ i co robi? Sprawdza plan A: BŁAGAĆ. Kiedy nie skutkuje, przechodzi do planu B: KRZYCZEĆ. W zależności od tego, na jaki moment trafi, jeśli mama akurat jest wypoczęta, plan B również nie poskutkuje, jeśli nie jest – cel osiągnięty. W zanadrzu jest jeszcze plan C: RZUCIĆ SIĘ NA ZIEMIĘ I UDERZAĆ NOGAMI O PODŁOŻE, plan D: HISTERYZOWAĆ, plan E: ZAWODZIĆ PRZY WTÓRZE KONWULSJI. Tak naprawdę lista jest długa, ile dzieci, tyle pomysłów na egzekwowanie zachcianek, a zebrane w całość na placu zabaw, w żłobku, przedszkolu, czy innym dziecięcym skupisku, stają się często doskonałą bronią.
[smartads]
W domu, jak w domu, ale… w sklepie na przykład? Mama wstydu na cały sklep nie chce, zatem by dziecko od planu A nie przeszło do planu Z, odpuszcza, gdy tylko podniesiony głos usłyszy. Gadać będą, że sobie dziecka wychować nie umie, że to drze się i rzuca po posadzce sklepowej. Obsmarują ją, nie zostawiając suchej nitki. I po co jej to? Poświęci się więc, ugnie, przedmiot roszczeń w maleńką łapkę wciśnie, byle tylko widowiska nie było, byle cicho i bez scen. W końcu dobre imię i święty spokój są najważniejsze. Nawet jeśli za jakiś czas przyjdzie jej płakać, że malutka łapka większą się stała, toteż więcej wymaga, a i większego kalibru środki przymusu, tudzież szantażu stosuje, to dziś ma jeszcze czas, nie trzeba martwić się na zapas… Na pewno wymyśli jakiś kolejny, cudowny sposób na zaprowadzenie spokoju. Trzeba by tylko mieć nadzieję, że sposób ów zadziała raz na zawsze i będzie szczęśliwszy w skutkach niż jego poprzednicy, ona zaś nie będzie musiała kiedyś emigrować z domu.
– Chcesz jeszcze jeden obraz? – zapytała i nie czekając na odpowiedź zaczęła swoje „wyobraź sobie”… dziecko, któremu wolno to i tamto oraz nie wolno śmego i owego. Wszystko działa jak należy, dopóki dziecko nieświadome jest możliwości. Niestety, nieświadomość zazwyczaj trwa do momentu pierwszego wyjścia na plac zabaw, gdzie wspomniane dziecko czyta jak z najbardziej szczegółowej instrukcji obsługi. Koduje, by następnie kopiować. Chce czegoś, słyszy ‘nie’ i co robi? Sprawdza plan A: BŁAGAĆ. Kiedy nie skutkuje, przechodzi do planu B: KRZYCZEĆ. W zależności od tego, na jaki moment trafi, jeśli mama akurat jest wypoczęta, plan B również nie poskutkuje, jeśli nie jest – cel osiągnięty. W zanadrzu jest jeszcze plan C: RZUCIĆ SIĘ NA ZIEMIĘ I UDERZAĆ NOGAMI O PODŁOŻE, plan D: HISTERYZOWAĆ, plan E: ZAWODZIĆ PRZY WTÓRZE KONWULSJI. Tak naprawdę lista jest długa, ile dzieci, tyle pomysłów na egzekwowanie zachcianek, a zebrane w całość na placu zabaw, w żłobku, przedszkolu, czy innym dziecięcym skupisku, stają się często doskonałą bronią.
[smartads]
W domu, jak w domu, ale… w sklepie na przykład? Mama wstydu na cały sklep nie chce, zatem by dziecko od planu A nie przeszło do planu Z, odpuszcza, gdy tylko podniesiony głos usłyszy. Gadać będą, że sobie dziecka wychować nie umie, że to drze się i rzuca po posadzce sklepowej. Obsmarują ją, nie zostawiając suchej nitki. I po co jej to? Poświęci się więc, ugnie, przedmiot roszczeń w maleńką łapkę wciśnie, byle tylko widowiska nie było, byle cicho i bez scen. W końcu dobre imię i święty spokój są najważniejsze. Nawet jeśli za jakiś czas przyjdzie jej płakać, że malutka łapka większą się stała, toteż więcej wymaga, a i większego kalibru środki przymusu, tudzież szantażu stosuje, to dziś ma jeszcze czas, nie trzeba martwić się na zapas… Na pewno wymyśli jakiś kolejny, cudowny sposób na zaprowadzenie spokoju. Trzeba by tylko mieć nadzieję, że sposób ów zadziała raz na zawsze i będzie szczęśliwszy w skutkach niż jego poprzednicy, ona zaś nie będzie musiała kiedyś emigrować z domu.
Katarzyna Perkowska