Postanowiłam zdobyć się na odwagę i wysmarować list do Ciebie. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, czas magiczny, wyjątkowy, rodzinny. Otóż Święty Mikołaju, po pierwsze chciałabym polubić te święta, gdyż nie wiedzieć czemu ich nienawidzę. Wkurzają mnie jak mało co! Ten cały cyrk, gonitwa, zmuszanie siebie i innych do pajacowania w imię tradycji. Poddaję się tym rytuałom co roku z nadzieją, że kiedyś ktoś mnie uratuje i nie będę musiała. Zawsze w imię czegoś. Ze względu na dziadków, na dzieci. Otóż chciałabym mieć radochę i poddać się temu dla samej siebie. Myślę, że wtedy byłoby o wiele łatwiej. Może kiedyś…
Oprócz tego bardzo ucieszyłabym się z ogromnego wora cierpliwości, która ciągle się kurczy i wręcz zanika. Czyżby moje kochane potfforki wyczerpały limit tego, co miało starczyć na całe życie, w zaledwie 3 lata? Pilnie doładowania potrzebuję w tej kwestii.
O, wiem! Pensję dla matek
wychowujących dzieci i wysokie
emerytury dla prowadzących domy
kobiet, które to rzekomo nic nie
robią cały dzień.
Marzę o jakiejś zabawce, która w magiczny sposób zainteresowałaby moje ukochane dzieci na dłużej niż 10 sekund i żeby to nie była kolejna płyta DVD ze Świnką Peppą, fajnie by było, gdyby owa zabawka nie składała się z miliona części, które można rozebrać, rozrzucić po domu w ramach zabaw w śmieciarza i wysypisko.
Nie zaszkodziłby też zestaw do dokarmiania sondą dla niejadków.
Magiczny pilot z tylko jednym przyciskiem MUTE, oczywiście działający na moje dzieci. Chociaż jak się głębiej zastanowić, mógłby działać na wszystkie dzieci.
100 przedszkoli na Białołęce.
Nowe buty do biegania.
Spodnie rurki, ale nie byle jakie tam rurki, tylko takie rurki, w których wyglądałabym co najmniej znośnie. Musiałyby być też jakieś magiczne. Nieprawdaż?
Aby czas pracy Wszechmogącego skrócił się o połowę, a zarobki zwiększyły o ¾. To może być trudne Mikołaju, ale nie będę zadawała Ci jedynie prostych zadań. Poczuj, że trzeba się nieco napocić, żeby wszystkich zadowolić. Taka Kura Domowa dobrze to wie.
Wybij mi też z głowy pomysł o nowych studiach, bo oboje wiemy, że to się źle skończy i będę klęła na czym świat stoi, że mi taki durny pomysł do głowy wpadł. Nie oszukujmy się, do nauki to ja nie jestem stworzona, ale opróżnianie nocników opanowałam do perfekcji.
O, wiem! Pensję dla matek wychowujących dzieci i wysokie emerytury dla prowadzących domy kobiet, które to rzekomo nic nie robią cały dzień.
Poproszę też o więcej pomysłów na obiady, których i tak moje dzieci nie zjedzą, bo będą a) z makaronem, b) z ryżem, c) potrawą mączną d) miały nie taką konsystencję, e) ewentualnie nieodpowiedni kolor.
Hmmm a może się odważę i od razu poproszę o pomoc domową w postaci kucharko-sprzątaczko-niani? Nie, no dobra. Nie będę zuchwała. W końcu aż taka grzeczna to nie byłam.
Ale jakiś mały catering na Wigilię, co? Nie musi być wystawnie.
[smartads]
Z przyziemnych spraw, to może udałoby Ci się mój piekarnik naprawić, to by znacznie uprościło pewne sprawy.
Snu, Kochany Mikołaju, snu mi potrzeba i jakiegoś SPA. Chociaż w zasadzie wolałabym, abyś sprawił, żebym nie potrzebowała w ogóle spania. Wtedy byłaby szansa, że zdążyłabym ze wszystkimi obowiązkami i jeszcze miała czas na jakąś małą przyjemność, zanim doba by się skończyła.
Bardzo Cię proszę, Święty Mikołaju, abyś w jakiś cudowny, sobie tylko znany sposób, zamienił moje smętnie wiszące uszy jamnika, na dwa twarde, jędrne, sterczące melony. Myślę, że Wszechmogący w swoim liście przychyli się do tej szczególnej prośby.
W zamian chętnie oddam jakieś dziesięć kilogramów nadwagi, mega PMS-y, kurze łapki, cellulitis i kilka drobnych rozstępów – żeby nie było, że nic od siebie nie proponuję.
HO, HO, HO! Wesołych Świąt!
Kredk@