Wszelkie rozmowy na temat zapłodnienia in vitro w Polsce są trudne i wzbudzają wiele kontrowersji. Ostatnio rozgorzała dyskusja, czy ten rodzaj zapłodnienia powinien być „dozwolony” dla osób samotnych. Jadąc w autobusie można się zapoznać ze skrajnie różnymi opiniami. Chcąc nie chcąc ostatnio podsłuchałam taką oto rozmowę:
Osoba 1: Nie, in vitro dla samotnych kobiet, to zupełnie jest bez sensu. Jak taka panna wychowa to dziecko? Jak zapewni mu opiekę? Dzieci potrzebują czasu, a nie żłobka lub niani. Poza tym pewnie nie zarobi na utrzymanie dzieciaka, a od państwa za wiele nie dostanie… choć zdarzają się przypadki, że robi sobie dziecko po to, aby mieć kasę z zasiłku lub wysępić alimenty.
Osoba 2: Ale dlaczego tak mówisz? Mało jest kobiet, które osiągnęły sukces i chciałyby mieć dziecko? Mają środki finansowe i mogą mu zapewnić wszystko, czasem lepiej niż tzw. pełna rodzina! A że poświęciła się karierze, to nie zdążyła się załapać w kolejce na męża…
Osoba 3: To niech sobie zaadoptuje dziecko, a nie robić in vitro. Po co tyle cierpieć, wynik niepewny, a poza tym tyle jest dzieci w domach dziecka, które można wychować.
Osoba 2: Eee tam, a może nie chce mieć „obcego” dziecka, nie po to tyle harowała, żeby teraz spadek oddawać obcemu. Może woli mieć krew ze swojej krwi i zdrowe, a nie jakieś „dziecko niewiadomego pochodzenia” np. rodziców narkomanów lub pijaków.
Osoba 3: To niech se sama zrobi w sposób tradycyjny, wtedy będzie mogła wybrać dodatkowo czy będzie miało oczy niebieskie i odpowiedni iloraz inteligencji!
Osoba 1: Ja tam uważam, że samotne kobiety nie powinny wychowywać dziecka i kropka. Ciężko jest samemu dać radę z dzieckiem i ważna jest pomoc męża czy partnera. Poza tym to jest naturalne i nie chodzi mi tu o to jak Kościół do tego podchodzi. Uważam, że to zdrowe podejście jeśli dziecko ma i matkę, i ojca, bo wtedy ma odpowiednie wzorce i stabilizację. Mówię tu oczywiście o normalnej rodzinie, a nie jakiejś patologii. Dzieci to nie towar, że można zostawić jak się znudzi.
[smartads]
Osoba 3: Swoją drogą ciekawe, jak to się odbije na przyszłości, szeroko rozumianej, bo zobaczcie: taka kobita zajdzie w ciąże z in vitro, dostanie z bazy jakieś plemniki, a druga tak samo i dostanie plemniki od tego samego dawcy, a potem spotkają się ich dzieci i można powiedzieć, że związek kazirodczy powstanie, nieświadomie, ale jednak! A czy z takimi dziećmi będzie wszystko w porządku pod względem genetycznym? Może będą nienormalne…
Osoba 2: Ale samotna kobieta, może nie chcieć użerać się z facetem, a jeśli pragnie dziecka to z pewnością będzie je kochać całym sercem. Powinna mieć prawo do szczęścia i zapewni też je dziecku.
Osoba 1: No nie wiem… Czy to nie będzie kosztem szczęścia dziecka? W sumie to odebranie mu szansy na wychowywanie się w pełnej rodzinie. To samolubstwo! Z jednej strony każdy ma prawo do szczęścia, a z drugiej musi być jakiś powód, dla którego taka kobieta nie potrafiła sobie ułożyć życia z żadnym mężczyzną, a to może mieć znaczenie dla wychowywania dziecka. Jest różnica pomiędzy matką samotnie wychowującą dziecko, bo to nie był jej wybór, tylko tak ułożyło się życie, a świadomym wyborem połowicznej rodziny dla dziecka. W pierwszym przypadku dziecko ma szansę poznać ojca, w drugim jest to wątpliwe. Ja rozumiem prawo do posiadania dziecka, ale gdzie jest prawo dziecka do posiadania ojca?
Czy samotna kobieta powinna mieć prawo do sztucznego zapłodnienia i decyzji o samodzielnym macierzyństwie – z wyboru? Jeśli tak, to jakie kryteria powinna spełniać taka osoba? Jeśli nie, to dlaczego? Co z ewentualną wiedzą o dawcy spermy? Czy samotna kobieta ma do tego prawo, jak uważacie?
Czy samotna kobieta ma prawo do samodzielnego macierzyństwa z wyboru? Moim zdaniem ma prawo ale to jednak samolubne skazywać dziecko na wychowywanie się w niepełnej rodzinie. Dziecko potrzebuje matki i ojca. Zakaz in vitro dla samotnych nie ma sensu, przecież jak kobieta się zdecyduje mieć dziecko bez ojca to może to również zrobić sposobem naturalnym.
Mam dorosła, samodzielną ale samotną córkę.Nie miała do tej pory szczęścia spotkać tego jedynego z którym mogłaby założyć rodzinę.Wiem że nie jest szczęśliwa i bardziej niż brak partnera doskwiera jej brak dziecka.Przecież to naturalna,instynktowna potrzeba kobiety a nie egoistyczna zachcianka.
Uważam,że in vitro to jedyna szansa dla kobiet takich jak moja córka, dla których za chwilę może być za póżno na dziecko,a które dzięki tej metodzie mogą zrealizować się jako matka i odnależć sens i cel życia.Uważam,że w sytuacji braku stałego,odpowiedniego partnera jest to jedyna etyczna metoda i należałoby samotnym kobietom dać takie same szanse posiadania dziecka jak i bezdzietnym parom.