Z raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że liczba dzieci z nadwagą wzrosła w Polsce wciągu 20 lat aż… trzykrotnie. Zjawisko to dotyczy nie tylko naszego kraju, niemniej jednak polskie 11-latki są grubsze niż ich rówieśnicy w Europie i USA. Skala problemu narasta z roku na rok. Zgodnie z siatkami centylowymi niedobór masy ciała wyznacza 5 centyl, nadwagę 85 centyl, a otyłość 95 centyl. Instytut Matki i Dziecka co 4 lata w ramach międzynarodowego projektu przeprowadza w Polsce badanie Health Behaviour School-aged Children (HBSC), które ocenia zachowania zdrowotne oraz samoocenę, w tym również w odniesieniu do masy ciała dzieci i młodzieży. Warto zaznaczyć, że najnowsze normy WHO są jeszcze bardziej rygorystyczne. Z raportu z badań HBSC przeprowadzonych w 2010 roku wynika, że 18,3% dzieci w wieku 11-12 lat ma nadwagę, a 3,4% jest otyłych. W przedziale wiekowym 13-14 lat – 14,9% ma nadwagę, 3,4% otyłość a 15 -16 lat – 11,6% nadwagę, 2,7% otyłość. Wśród młodzieży 17-18 letniej 10,9% ma nadwagę, a 2,5% otyłość. Co ciekawe, problem nadwagi i otyłości częściej dotyczy chłopców niż dziewcząt.
Wnioski z badań wskazują, że najczęściej problem z nadwagą i otyłością mają dzieci:
– mieszkające w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców, szczególnie w przypadku, gdy oboje rodzice pracują,
– na wsiach, tam gdzie rodzice trudnią się rolnictwem,
– mieszkające w zamożnych rodzinach, posiadające własny pokój, komputer i/lub telewizor,
– jedynacy,
– przebywające w grupie otyłych rówieśników lub mające otyłych rodziców,
– nie uprawiające sportu.
[smartads]
Część rodziców ignoruje problem otyłości swojego dziecka. Wynika to często z braku czasu i pogoni za pieniędzmi. Fakty są takie, że zamiast poświęcić czas dziecku, poświęcamy go na pracę, zamiast pójść z dzieckiem na spacer lub pograć w piłkę – dajemy słodycz, zamiast zająć się dzieckiem i aktywnie spędzić czas pozwalamy siedzieć mu przed komputerem lub telewizorem, bo wtedy nie przeszkadza i nie zawraca nam głowy. Okrutna prawda jest taka: dzieci nie rodzą się otyłe – to my, dorośli, robimy z nich grubasy. Takie dzieci, gdy już staną się dorosłe będą bardziej podatne na różnego rodzaju choroby, włączając w to te bardzo poważne jak np. nadciśnienie, cukrzyca czy depresja. Przez lata złych przyzwyczajeń związanych z dietą i wygodnickim życiem ciężko będzie im schudnąć, bo przecież po co iść na piechotę, jak można pojechać samochodem, po co się pocić ćwicząc, jak można sport pooglądać w tv. Pokutuje tu również mit, że pulchniutki bobasek, ze słodkimi wałeczkami tłuszczyku – to zdrowe dziecko.
Niestety często zdarza się, że wiedza rodziców o tym jak racjonalnie żywić i gotować jest znikoma. Polska tradycyjna kuchnia również jest problemem, ponieważ nauczone „tłustego” sposobu przygotowywania dań, gotujące mamy, nie chcą tego zmienić, a typowe polskie posiłki – dobre dla dorosłego – niekoniecznie muszą służyć dzieciom. Mięso gotowane lub pieczone jest zdrowsze od smażonego, a ziemniaki mogą być podane sauté, bez polania tłuszczem, czy mięsnym sosem. Sałatka powinna zajmować minimum 1/3 porcji obiadowej dla dziecka, a nieraz jest tak, że jej po porostu nie ma. Z braku czasu i wygodnictwa zamiast ugotować obiad – kupujemy go. Pizza, hamburgery, frytki, kurczaki w pikantnej panierce – te kupione, nie dość, że drogie, to na pewno mniej zdrowe, niż takie same dania zrobione w domu, które byłyby równie chętnie zjadane przez dzieci.
Nasze dzieci powinny mieć posiłki o stałych porach dnia i najlepiej żeby było to 5 posiłków: I śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek i lekka kolacja. W praktyce dzieci nie mają stałych pór, o których spożywają pełnowartościowe dania, lecz podjadają dosłownie cały czas. Żołądek nie ma czasu na odpoczynek, co zaburza trawienie i sprzyja otyłości. Jeśli dziecko jest głodne pomiędzy ustalonymi godzinami nie można zgadzać się na przekąski typu: bułeczka, słodki serek czy paluszki lecz wręczyć dziecku świeże warzywa lub owoce. Największy jednak problem stanowią słodycze, chipsy, chrupki, wszelkie niezdrowe smakołyki. Często błędnie traktujemy je jako sposób na nagrodę dla dziecka, a powinniśmy zmienić to podejście i zamiast kupować słodkości, pójść na spacer na plac zabaw, pojechać na wycieczkę rowerową lub do kina.
Jeśli sami będziemy odżywiać się zdrowo i jeść regularnie posiłki, nasze dzieci będą brały z nas przykład. Niemniej ważne jest to, żeby w parze z dietą zapewnić dziecku chwile aktywności w postaci choćby zajęć sportowych. Najmłodsze pokolenie, w przeciwieństwie do pokolenia swych rodziców, czy dziadków nie przepada za grą w piłkę, czy zabawami na podwórku, woli spędzać czas przed komputerem lub tv. Jeśli nie nauczymy dziecka, że zabawa na dworze może być wspaniała i radosna, będą wolały siedzieć w domu. Choć można powiedzieć, że to głównie rodzice i najbliższe osoby z rodziny (babcia, dziadek) mają największy wpływ na sposób odżywiania i aktywność dziecka nie bez winy są tu placówki oświatowe: przedszkola i szkoły. Rodzice zamiast przygotować dziecku kanapkę na drugie śniadanie, dają dzieciom pieniądze na jedzenie lub kupują „na szybko” słodycze. W sklepikach szkolnych często zamiast zdrowych produktów jest pełny wybór „śmieciowego jedzenia” i to najgorszej jakości. A przecież jak wielka, to jest atrakcja dla dziecka, móc coś kupić w szkolnym sklepiku! I całe pieniądze, które otrzyma od rodziców wydaje w szkole na te wątpliwej jakości słodycze i „farbowane” napoje. Zdarza się, że dziecko tak bardzo chce dokonać zakupu w szkolnym sklepiku – bo przecież wszyscy kupują i im smakuje – że wyciąga potajemnie pieniądze ze skarbonki. W szkołach, w których wprowadzono zakaz sprzedaży niezdrowych smakołyków – sklepiki są zwykle zamykane, bo okazuje się, że nie ma popytu i nie opłaca ich prowadzić.
Niestety, dzieci idąc do szkoły często stosują argument, że muszą mieć batonika, „bo inne dzieci też mają”. Ale rodzice nie muszą być bezsilni, dla przykładu, w naszej klasie na zebraniu rodziców umówiliśmy się, że dajemy dzieciom owoce zamiast batona oraz że dzieci nie będą samodzielnie kupować w sklepiku bez pozwolenia wychowawczyni. Dozwolonym przypadkiem zakupu może być zakupienie kanapki (jeśli zapomniało śniadania) lub wody (jeśli zabrakło mu picia). Jedyne czego tu trzeba przypilnować, to konsekwencji w działaniu – w szczególności u rodziców.
eva